Cichociemni, żołnierze Armii Krajowej, to jednostka o statusie elitarnym, która miała za zadanie prowadzenie walki partyzanckiej w okupowanej Polsce. Sformowani w Wielkiej Brytanii oraz Włoszech, przeszli rygorystyczne szkolenia, które przygotowały ich do trudnych zadań w ojczyźnie. Spadochron, którym się posługiwali, był nie tylko ich znakiem rozpoznawczym, lecz także kluczowym elementem ich misji — przetransportowania ich do kraju ogarniętego wojną. Celem cichociemnych była pomoc Armii Krajowej w organizacji powstania powszechnego w ostatecznej fazie konfliktu zbrojnego.
ELITARNA JEDNOSTKA W OBLICZU STATYSTYKI
Co sprawia, że cichociemni są uważani za elitę? liczby mówią same za siebie. Z 2413 zgłoszonych kandydatów zaledwie 605 ukończyło szkolenie, a tylko 579 z nich zakwalifikowało się do skoku. Ostatecznie do Polski desantowano 316 cichociemnych, w tym jedyną kobietę — Elżbietę Zawacką, znaną jako „Zo”.
Tajemnice REKRUTACJI
Rekrutacja do tej jednostki odbywała się w tajemnicy. Ofiarami były doskonałe, wielce utalentowane jednostki, a kandydatów wyłaniali oficerowie Oddziału VI Sztabu Naczelnego Wodza. Nie było ograniczeń wiekowych, ale obowiązkowa była doskonała sprawność fizyczna. Poszukiwano ludzi o niezłomnym charakterze, zdolnych do podejmowania kluczowych decyzji.
SKOMPLIKOWANE SZKOLENIE
Szkolenie było wyjątkowo złożone i rozciągało się w czasie. Kandydaci uczyli się w różnych specjalnościach w blisko 50 tajnych brytyjskich ośrodkach zwanych STS, czyli Special Training School. W programie szkoleń były zajęcia praktyczne, w tym techniki strzelania instynktownego, które nie wymagały celowania do tarcz. Kursanci doskonalili swoje umiejętności strzeleckie w trudnych warunkach, m.in. nocą, co pozwoliło im zyskać miano „cichociemnych”.
Po ukończeniu szkoleń każdy z 316 żołnierzy składał przysięgę w Armii Krajowej, wybierał pseudonim i udawał się na stację wyczekiwania, gdzie musiał przyswoić nową tożsamość. Józef Zabielski „Żbik” tak wspomina ten proces w swojej książce „Pierwszy skok”: „Powoli i ja zaczynam oddalać się od swojej osobowości, wmawiam sobie, że już nie noszę swojego nazwiska…”
OPERACJE DESANTOWE
Cichociemni byli zrzucani do Polski w czterech sezonach operacyjnych od lutego 1941 roku do grudnia 1944 roku. Pierwszy skok miał miejsce w nocy z 15 na 16 lutego 1941 roku i dotyczył zaledwie dwóch żołnierzy. W sumie przeprowadzono 82 loty, z których jednak nie wszyscy dotarli do celu. 6 z cichociemnych zginęło w trakcie lotu, a 3 podczas skoku. Po zrzucie, większość z nich trafiła do Kedywu, gdzie podejmowali zadania dywersyjne oraz wywiadowcze.
IKONICZNE AKCJE
Jednym z najbardziej znanych działań, w które zaangażowali się cichociemni, był zamach na Hansa Franka, generalnego gubernatora. Plan akcji opracowali żołnierze z krakowskiego Kedywu. Pomimo przygotowań, detonacja miała miejsce za wcześnie, nie powodując znaczącego uszczerbku w składzie pociągu, w którym podróżował Frank. Po latach „Spokojny”, cichociemny, który wydał rozkaz detonacji, przyznał na łamach swojej relacji, że poczuł się rozczarowany swoją pomyłką.
POWSTANIE WARSZAWSKIE
W wydarzeniach związanych z Powstaniem Warszawskim wzięło udział 91 do 95 cichociemnych, co stanowiło prawie jedną trzecią całej jednostki. Zginęło 18 z nich, a pozostali pełnili istotne funkcje w strukturach Armii Krajowej. Z linii dowodzenia powstania dwaj cichociemni, gen. Leopold Okulicki i płk Kazimierz Iranek-Osmecki, odegrali kluczowe role w organizacji walki.
Twórcy LEGENDY
Łącznie podczas II wojny światowej zginęło 103 cichociemnych, z których wielu zginęło w walce, inni padli ofiarą Gestapo czy zbrodni po wojnie. Istniejąca historia cichociemnych nie kończy się wraz z wojną — ostatni z tej elitarnej grupy, mjr Aleksander Tarnawski „Upłaz”, zmarł 4 marca 2022 roku, mając 101 lat. Ich odwaga i poświęcenie pozostają w pamięci kolejnych pokoleń.
Źródło: Onet.pl Bartłomiej Barczyk / Agencja Wyborcza.pl