Coraz krótsze kolejki do sanatoriów stają się rzeczywistością, ale to nie oznacza, że kuracjusze mogą liczyć na częste wyjazdy do uzdrowisk. Z danych przekazanych przez Ministerstwo Zdrowia wynika, że w niektórych województwach na turnus trzeba czekać 4-5 miesięcy, co w porównaniu do wcześniejszych lat daje nadzieję. Jednakże, z powodu obowiązujących przepisów, pacjenci nie mogą korzystać z sanatoriów co roku, a Ministerstwo nie planuje w tej kwestii żadnych zmian.
NUMERY W KOLEJKACH I ICH TAJEMNICE
Według Macieja Karaszewskiego, dyrektora Departamentu Lecznictwa, wprowadzenie e-skierowań przyczyniło się do skrócenia oczekiwania na sanatoria. Aktualnie średni czas oczekiwania wynosi od 9 do 10 miesięcy. Różnice w poszczególnych województwach są zauważalne – w warmińsko-mazurskim czy kujawsko-pomorskim pacjenci czekają 3-7 miesięcy, a w największych województwach, takich jak mazowieckie czy małopolskie, czas ten wynosi aż 10-11 miesięcy.
NOWE PODEJŚCIE, STARZE PRAWO
Chociaż dane mogą być pocieszające, pacjenci nadal nie mogą wyjeżdżać na kuracje tak często, jakby tego pragnęli. Powodem są regulacje, które stanowią, że ponowne skierowanie można uzyskać dopiero po roku od zakończenia poprzedniego turnusu. Jak zauważa Aleksandra Sędziak, eksperci w dziedzinie balneologii sugerują, że czas karencji powinien być skrócony do sześciu miesięcy, co pozwoliłoby na korzystanie z sanatoriów raz w roku. Niemniej jednak, Ministerstwo Zdrowia zamierza utrzymać obecne zasady.
UZDROWISKA Z WIATRU I DESZCZU
Resort zdrowia wprost przyznaje, że nie planuje zmiany 12-miesięcznego okresu karencji. Ministerstwo tłumaczy, że wprowadzenie tych przepisów miało na celu ograniczenie liczby nieuzasadnionych wniosków, które wpływały do funduszu tuż po zakończeniu leczenia. Aż 1/3 skierowań przychodziła w czasie krótszym niż rok od poprzedniego turnusu, co wydłużało czas oczekiwania dla innych pacjentów.
W tych okolicznościach, można jedynie z ironią zauważyć, że choć sanatoria są tańsze, a kolejki krótsze, to niektórzy pacjenci muszą czekać jeszcze dłużej na długo wyczekiwaną ulgę. Pozostaje pytanie: dla kogo tak naprawdę stworzone są te normy? Dla pacjentów, którzy pragną zdrowia, czy dla administracyjnego porządku, który staje się coraz bardziej sztywny i bezduszy?