Rosyjscy agresorzy podejmują wszelkie możliwe działania, aby zyskać przewagę na polu bitwy. Niedawno złożyli prośbę o wsparcie do dyktatora Korei Północnej, Kim Dzong Una, który wysłał im swoich żołnierzy. Niestety, te wzmocnienia okazały się niewystarczające. W tej chwili rosyjska armia eksperymentuje z nową, tajną bronią, sięgając po zwierzęta z zajmowanych ukraińskich ogrodów zoologicznych. Mimo tych niecodziennych posunięć, eksperci wyrażają poważne wątpliwości co do skuteczności tej strategii. Pojazdy pancerne i motocykle mogą być bowiem niezbędniejsze niż jazda na wielbłądach w obliczu współczesnych wyzwań wojennych.
Wielbłądy na froncie?
Ostatnio w sieci pojawiło się zdjęcie trzech uzbrojonych rosyjskich żołnierzy, którzy pozowali na… wielbłądach przed wyruszeniem na front. Ta niecodzienna scena wzbudziła ogromne zainteresowanie wśród obserwatorów sytuacji wojennej. Szybko zasugerowano, że rosyjskie wojsko mogło zaciągnąć do swoich szeregów zwierzęta z jednego z zajętych ogrodów zoologicznych. Warto zastanowić się, co skłoniło najeźdźców do tak absurdalnej decyzji. Czyżby próżni w ich arsenale czołgów, wozów pancernych i motocykli? Choć brutalna wojna na pewno wpłynęła na ich zapasy, nieprzerwanie na front wysyłają nowe sprzęty.
Czy to działa?
Prawdopodobnie Rosjanie doszli do wniosku, że podążając na wielbłądach, będą mniej narażeni, ponieważ Ukraińcy mogą nie chcieć zabijać tych majestatycznych zwierząt. Jednak takie myślenie wydaje się co najmniej kontrowersyjne i niepoważne w kontekście realiów wojny. Najważniejsze pytanie brzmi: czy ta nowa strategia przyniesie oczekiwane rezultaty, czy może zakończyć się kolejnym absurdem w długiej historii nieudanych taktyk Rosji?