W programie „Kropka nad i” emitowanym na TVN24 Roman Giertych poddał krytyce działania rządu w kontekście poszukiwań byłego ministra Marcina Romanowskiego oraz kontrowersji związanych z Funduszem Sprawiedliwości. Z ironią stwierdził, że dla Prawa i Sprawiedliwości aresztowanie Romanowskiego mogłoby okazać się bardziej korzystne niż jego ucieczka. „Stworzyliby z niego męczennika, organizując różańce przed aresztem, pielgrzymki do jego celi” — zauważył.
Przestępcza organizacja?
Giertych skomentował również sytuację w kwestii działalności niektórych członków partii rządzącej, określając ich jako złodziei, którzy, jak twierdzi, działali na rzecz partii, a nie dla osobistych korzyści. „Ci ludzie już dawno powinni stanąć przed wymiarem sprawiedliwości” — dodał polityk.
Według Giertycha, istnieją dowody na to, że tuż przed utratą władzy przez PiS, dokonano zmian w systemach informatycznych ministerstwa, aby utrudnić wykrycie nieprawidłowości w przetargach. „To ewidentnie zorganizowana grupa przestępcza, a jej liderem, w moim przekonaniu, był Zbigniew Ziobro” — ocenił.
Nadzieje na przyszłość
Odnosząc się do spekulacji dotyczących możliwej obecności Marcina Romanowskiego na Węgrzech, Giertych odpowiedział na pytanie Moniki Olejnik o ewentualne działania organów ścigania: „Nic nie można zrobić. Będziemy czekać, aż opuści Węgry. Uważam, że nie jest jego planem spędzenie tam reszty życia” — stwierdził.
Giertych zauważył także, że z perspektywy wizerunkowej, ucieczka Romanowskiego nie jest korzystna dla PiS. „Gdyby trafił do więzienia, natychmiast zrobiliby z niego męczennika, organizując pielgrzymki i modlitwy w jego intencji” — podkreślił z ironią.
Przyszłość Polski
Gość programu ujawniał także, że spotkał się z Rafałem Trzaskowskim, kandydatem na prezydenta Polski. „W obliczu nadchodzących wyborów, omówiliśmy kwestie prawne, które powinny być przygotowane dla nowego prezydenta” — zaznaczył. „Jestem pewien, że Trzaskowski wygra te wybory. Musi mieć gotowe kluczowe ustawy do podpisania” — dodał na zakończenie.
Źródło/foto: Onet.pl
Leszek Szymański / PAP