Brutalne morderstwo 16-letniej Mai z Mławy wstrząsnęło Polską. Nastoletnia dziewczyna, ofiara swojego starszego kolegi, wzbudziła emocje i postawiła pod znakiem zapytania działania policji. Rodzina Mai zwróciła uwagę na to, że początkowo jej zaginięcie nie zostało potraktowane poważnie, co mogło wynikać z wcześniejszych incydentów, kiedy to dziewczyna uciekła z domu. O sprawie jako pierwsze poinformowały media, w tym program „Uwaga”.
PROBLEM Z ZAGINIĘCIEM
Maja zniknęła 23 kwietnia, po tym jak umówiła się na spotkanie z kolegą. Jej plan, by szybko wrócić do domu, nie został zrealizowany. Dopiero następnego dnia rodzina zgłosiła jej zaginięcie na policję. Bliscy nastolatki byli przekonani, że funkcjonariusze zlekceważyli ich zgłoszenie, sugerując, iż dziewczyna mogła znów uciec. Jak relacjonuje kuzynka Mai, Milena, policjanci nie traktowali poważnie obaw rodziny, opierając się na wcześniejszych ucieczkach jej krewniaczki.
SPOWOLNIONE DZIAŁANIA POLICJI
Ostatecznie ciało Mai odnaleziono dopiero po tygodniu poszukiwań. Rodzina jest przekonana, że wysiłki stróżów prawa były niewystarczające. „Policja stwierdziła, że mogłam pokłócić się z Mają, dlatego nie wróciła. Mama twierdzi, że nie odbierała telefonu, a zawsze miałyśmy ze sobą kontakt” – zaznacza Milena. Polskie prawo troszczy się o najmłodszych, ale czy w tym przypadku zawiodło? Początkowa kwalifikacja sprawy jako trzeciego, najniższego poziomu alarmowego budzi wiele wątpliwości.
TYLKO CZY POLICJA JEST BEZ WINY?
W odpowiedzi na zarzuty rodziny, Komenda Wojewódzka Policji w Radomiu stwierdziła, że zgłoszenie o zaginięciu było zbyt późne, a działania były podejmowane na poważnie. „Dołożyliśmy wszelkich starań, aby odnaleźć 16-latkę. Wersja o jej śmierci była brana pod uwagę, jednak z uwagi na okoliczności bardziej prawdopodobna wydawała się ucieczka” – informowała policja w oficjalnym oświadczeniu.
MROK W SPRAWIE ZBRODNI
Rodzina Mai ma również inne zastrzeżenia dotyczące śledztwa. Ojciec dziewczyny podważa profesjonalizm stróżów prawa, pytając, jak to możliwe, że telefon córki został znaleziony na miejscu, które wcześniej przeszukiwano. Oznacza to, że morderca swojego czynu nie mógł popełnić samodzielnie. Interrogacje były prowadzone, a pytania o transport zwłok Mai w okolice stacji kolejowej rodzą kolejne wątpliwości. Policja przyznała, że miejsce, w którym znaleziono ciało, różni się od lokalizacji, gdzie doszło do zbrodni.
Cała sytuacja przypomina niekończącą się opowieść kryminalną, w której nie brakuje emocji, tragedii i braku jasno postawionych odpowiedzialności. Co jeszcze ukrywa ta sprawa? Odpowiedzi mogą być najmniej satysfakcjonujące.