Agata Wróbel, niegdyś jedna z najwybitniejszych postaci polskiego sportu, przechodzi przez trudny okres w swoim życiu. Mimo emocjonujących osiągnięć na arenie międzynarodowej, takich jak srebrny medal z igrzysk w Sydney oraz brązowy z Aten, dziś boryka się z poważnymi problemami zdrowotnymi i prosi o pomoc, którą często jej odmawiają. Jak prezentują się jej relacje z rodziną? Niestety, i w tej kwestii nie jest najlepiej.
Rok 2006 oznaczał koniec kariery
Wróbel zakończyła swoją karierę sportową w 2006 roku, a jej osiągnięcia na przestrzeni lat obejmują tytuły mistrzyni Europy oraz świata, a także wiele innych medali. Jej sukcesy w podnoszeniu ciężarów sprawiły, że stała się ikoną sportu w Polsce. Jednak po zakończeniu kariery zaczęła zmagać się z wieloma problemami, które doprowadziły do kryzysu życiowego.
Bolesna walka z chorobą
Agata zmaga się z poważnymi schorzeniami, w tym z utratą wzroku, co znacznie wpłynęło na jej codzienne życie. Mimo iż od kilku lat prosi o pomoc, jej apele często pozostają bez echa. Właściwie po raz pierwszy publicznie zwróciła się o wsparcie sześć lat temu, ujawniając, że cierpi na cukrzycę i związane z nią neuropatie, które przynoszą jej wielki ból. Wtedy udało się zebrać znaczną kwotę na leczenie.
Relacje rodzinne w cieniu kryzysu
Ostatnie wieści o Wróbel zmartwiły wielu. Jej ojciec, który nie utrzymuje z córką bliskiej relacji, przyznał, że nie widział jej od roku. W rozmowie z mediami ujawnił, że ich kontakt ogranicza się do sporadycznych telefonów, na które Agata reaguje ostrożnie. „Gdy pytam o jej zdrowie, to mówi: szkoda gadać” – powiedział. Ojciec bezradnie zauważył, że Agata nie chce przyjąć pomocy, nawet od lokalnych władz.
Przełomowy moment?
Na początku roku sytuacja Wróbel ponownie znalazła się na czołówkach mediów, gdy zwróciła się o pomoc dla swoich psów. „Ja dla siebie już nic nie chcę. Odkąd straciłam wzrok, czuję się wykluczona ze społeczeństwa” – napisała na jednym z portali społecznościowych.
Po apelu o pomoc dla psów, Agata otrzymała wsparcie nie tylko od prywatnych osób, ale także od polityków, w tym byłego premiera Donalda Tuska, który ogłosił przyznanie jej dożywotniej renty w wysokości 5000 zł miesięcznie. Mimo to Wróbel na początku odmówiła podjęcia leczenia.
Jednakże w nocy z poniedziałku na wtorek Wróbel napisała kolejny post, sugerując, że może zgodzić się na hospitalizację, jednak wcześniej musi upewnić się, że jej „kudłate dzieci” są w dobrych rękach. „Muszę pomóc moim psom, zanim pójdę do szpitala” – stwierdziła.
Trudno nie odczuwać współczucia dla osoby, która w przeszłości była symbolem polskiego sportu, a obecnie zmaga się z taką niewyobrażalną walką. Miejmy nadzieję, że wsparcie, które otrzymuje, pomoże jej w obliczu przeciwności losu.