Głośnym echem odbiło się ujawnienie politycznego kolesiostwa w Totalizatorze Sportowym, związane z osobami z Koalicji Obywatelskiej, Lewicy i PSL. Jak relacjonują dziennikarze Onetu, Marcin Terlik oraz Szymon Piegza, krytyka płynie nie tylko z opozycji, ale również z obozu rządowego. Komentarze na ten temat pojawiają się w mediach, wśród których można znaleźć opinie wskazujące na systematyczne powtarzanie tego samego schematu w działaniu koalicji rządzącej.
TRANSFORMACJA W TOTALIZATORZE
Liczni działacze Platformy Obywatelskiej, PSL i Lewicy, blisko współpracujący z prominentnymi parlamentarzystami koalicyjnej władzy, zostali nowymi dyrektorami w Totalizatorze Sportowym. Proces ten, zainicjowany na zlecenie pełniącym funkcje w spółce, obejmował wyrzucenie wcześniejszych regionalnych dyrektorów, których zastąpili kandydaci z wyraźnymi powiązaniami politycznymi. O tej personalnej rewolucji poinformowano w poniedziałek.
KRYTYKA I ROZCZAROWANIE
Na oficjalnym koncie Polski 2050 pojawiła się stanowcza odpowiedź: „Nie na to umawialiśmy się z Polakami. Profesjonalizm, nie TKM”, przy czym TKM to odwołanie do powiedzenia Jarosława Kaczyńskiego o kolesiostwie w Akcji Wyborczej Solidarność. Jak zauważa były wicepremier Jacek Sasin, „maszyna losująca została puszczona w ruch” i wyłoniła politycznych kumpli Gawłowskiego, Nitrasa i Tuska.
Liczne komentarze polityków wskazują na zjawisko upolityczniania obsadzania posad w spółkach Skarbu Państwa, co wywołuje oburzenie. Sławomir Ćwik z Polski 2050 podkreśla, że w takich instytucjach powinni pracować fachowcy, a nie partyjni działacze. Daria Gosek-Popiołek z partii Razem dodaje, że skoki na stanowiska są żenujące niezależnie od przynależności partyjnej.
OBURZENIE, ALE CZY ZASKOCZENIE?
Stanisław Tyszka z Konfederacji wskazuje na hipokryzję lokalnych działaczy, którzy wcześniej krytykowali nepotyzm w PiS, a teraz sami angażują się w podobne praktyki. Marcelina Zawisza z Razem zadaje retoryczne pytanie o różnicę pomiędzy aktualnymi działaniami rządzącej koalicji a tym, co działo się za czasów rządów PiS. Adrian Zandberg również nie ukrywa swojego zdziwienia, zauważając, że partyjna nomenklatura znów obsadza spółki.
Również Sebastian Łukaszewicz z PiS przypomina o wcześniejszym krytycyzmie Szymona Hołowni, który piętnował nepotyzm. Michał Protaziuk konkluduje z pewną ironią: „Za trzy lata wyborcy ich rozliczą”.
Cała sytuacja zdaje się potwierdzać, że obie strony politycznej sceny w Polsce nie różnią się w swoich praktykach, a obietnice o profesjonalizacji obsady stanowisk w spółkach państwowych są jedynie pustymi słowami. Jak to w polityce bywa, jedyne, co się zmienia, to nazwiska przy korycie.