Coraz więcej przypadków agresji pacjentów wobec ratowników medycznych budzi zaniepokojenie. Nie ogranicza się ona jedynie do fizycznych ataków przy użyciu pięści, ale również sięga po niebezpieczne narzędzia, takie jak noże czy siekiery. – Nie ma tygodnia, aby nie dochodziło do incydentów z użyciem przemocy. Skala agresji rośnie, a my czujemy się coraz bardziej bezradni – relacjonuje Piotr Owczarski, rzecznik warszawskiego pogotowia Meditrans. Podkreśla także, że przepisy prawne w Polsce nie traktują równocześnie wszystkich funkcjonariuszy, co sprawia, że napastnicy czują się coraz mniej zagrożeni konsekwencjami swoich czynów.
DRAMATYCZNE INCYDENTY W POLSCE
Jednym z niepokojących wydarzeń miało miejsce 25 stycznia 2025 roku w Siedlcach, kiedy to pacjent zaatakował ratowników nożem. Adam Cz. i jego znajoma, po spożyciu sporej ilości alkoholu, wezwali pogotowie, gdy 59-latek poczuł się źle. Gdy medycy zaproponowali transport do szpitala, mężczyzna w furii chwycił dwa noże i ranił dwóch ratowników – 28-latek doznał obrażeń nadgarstka, a 64-letni koledze zespół medyczny zadał śmiertelne ciosy w klatkę piersiową.
Kilkanaście dni wcześniej w podwarszawskim Żółwinie ratownicy zostali brutalnie zaatakowani przez grupę 20 mężczyzn, a innym razem 30-latek w Zawoi zaatakował ich siekierą. Mimo że ratownicy lekarze są chronieni przez prawo, sytuacja na miejscu często jest skrajnie niebezpieczna.
POTRZEBA SZKOLEŃ I ZMIAN PRAWNYCH
Jak zauważa Owczarski, mimo że ratownik medyczny ma status funkcjonariusza publicznego, często napotyka na barierę braku skutecznej ochrony. – Prawo się zmienia, ale w rzeczywistości jesteśmy wciąż narażeni na ataki. Konieczne są szkolenia dla ratowników, by nauczyć ich, jak radzić sobie w niebezpiecznych sytuacjach – mówi rzecznik.
Po brutalnym ataku na ratowników zorganizowano w Polsce szkolenia, prowadzone przez byłego komendanta policji. Jednak brak jest wystarczających funduszy, by przeszkolić blisko 1200 osób. Wymaga to zaangażowania ze strony państwa oraz współpracy z innymi służbami, by skutecznie zadbać o bezpieczeństwo ratowników.
KARY ZA AGRESJĘ SĄ ZBYT ŁAGODNE
Wielu ratowników wskazuje na niewystarczające kary dla agresorów. – Z doświadczenia wiemy, że wymiar sprawiedliwości przy ataku na policjanta działa zdecydowanie surowiej niż w przypadku ratownika. Gdybyśmy mieli taką samą ochronę, może te ataki byłyby rzadsze – dodaje Owczarski. Przykłady są drastyczne: osoba, która pobiła ratownika, dostała zaledwie 760 zł zadośćuczynienia, a inny sprawca przyczynił się do zniszczenia ambulansu, płacąc jedynie 10000 zł.
Agresywne zachowania pacjentów są coraz powszechniejsze, co naraża nie tylko ratowników, ale i pacjentów, którzy mogą potrzebować pomocy w momencie wyłączenia zespołu z akcji.
WSPARCIE ZE STRONY SŁUŻB
Gdy funkcjonariusze policji są wezwani do wsparcia, ich rola jest ograniczona. Nie mogą oni używać kajdanek podczas transportu medycznego ani przebywać na pokładzie ambulansu. Takie zasady powodują, że ratownicy muszą radzić sobie sami z agresywnymi pacjentami, co zagraża życiu wszystkich uczestników transportu medycznego.
W kontekście tych problemów, niezbędne jest zorganizowanie tzw. okrągłego stołu z udziałem organizacji pracodawców ratownictwa medycznego, ratowników oraz przedstawicieli ministerstw, aby wspólnie wypracować skuteczne i realne rozwiązania zwiększające bezpieczeństwo pracy ratowników medycznych w Polsce.