Historia ta łączy w sobie elementy szczęścia, zimnej kalkulacji, skomplikowanego planu, a nawet wątek porwania i żądania okupu. Jednak najważniejszym aspektem tej opowieści jest chciwość, która skłoniła pozornie uczciwe małżeństwo do przekroczenia granic prawa. Przekonani, że los sprzyja im bardziej niż kiedykolwiek, zakończyli na sali sądowej. Wyrok, który zapadł, stał się dla nich prawdziwym upokorzeniem.
Skarb w starym domu
Remont zabytkowego domu w Herbstein, w Niemczech, miał zapoczątkować nowy rozdział w życiu jego nowych właścicieli. W trakcie porządkowania zaniedbanej nieruchomości odkryli skarb – prawie 387 tys. niemieckich marek. Gotówka była schowana w opakowaniach po kawie i ciasteczkach „Speculaas”, a daty wskazywały na rok 1996. Pomimo że marki niemieckie zostały wycofane z obiegu 1 stycznia 2002 roku, wciąż istnieje możliwość ich wymiany na euro w Bundesbanku. Po przeliczeniu, odnalezioną fortunę oszacowano na około 200 tys. euro, co odpowiada ponad 800 tys. zł.
Nielegalny plan
Zgodnie z niemieckim prawem, wszystkie znalezione przedmioty o wartości powyżej 10 euro powinny być zgłaszane odpowiednim organom. Znalazcy mogą liczyć na znaleźne wynoszące pięć procent wartości przedmiotu do 500 euro, a powyżej tej kwoty – dodatkowe trzy procent. Mimo iż nowi właściciele domu byli świadomi tych przepisów, postanowili zamiast zgłaszać znalezisko w lokalnych władzach, udać się 230 kilometrów dalej do Bielefeld. W dużym mieście liczyli, że będą mogli uniknąć podejrzeń, a następnie odzyskać swoje bogactwo po upływie sześciu miesięcy.
Koniec marzeń
Niestety, ich plan szybko rozpadł się na kawałki. Po zgłoszeniu się do biura rzeczy znalezionych w Bielefeld, urzędnicy poczuli się podejrzani i odesłali małżeństwo na policję. Podczas przesłuchania podali nieadekwatne wytłumaczenie, twierdząc, że pieniądze znalazły na parkingu przy basenie. Śledczy wkrótce wyśledzili prawdę – gotówka pochodziła z domu, który zakupili. Zostało to uznane za przywłaszczenie znalezionego mienia, a rozważano nawet oskarżenie o pranie brudnych pieniędzy.
Wyrok w Bielefeld
Małżeństwo stanęło przed sądem, a 18 lutego dziennik „BILD” poinformował o wyroku. Mężczyzna otrzymał karę w wysokości 9100 euro, a jego żona 1350 euro, co w sumie daje 10 450 euro (ponad 43 tys. zł). Sędzia stwierdził, że para działała wyrachowanie i podkreślił, że ich postępowanie wykazało „wysoki poziom przestępczej energii”. Co gorsza, nie dostaną ani centa, pomimo przekonania, że pieniądze powinny trafić do spadkobiercy zmarłego właściciela domu. Los tych pieniędzy pozostaje wielką niewiadomą.
Tajemnica pochodzenia pieniędzy
W przypadku tego zdarzenia pojawia się również intrygująca tajemnica – skąd właściwie pochodziły te pieniądze? Śledczy podejrzewają, że gotówka mogła mieć nielegalne źródło. Dodatkowo pojawia się podejrzenie, że pieniądze mogą być powiązane z głośnym porwaniem miliardera Jana Philippa Reemtsmy w 1996 roku, gdy przestępcy zażądali okupu w wysokości 15 mln marek i 12,5 mln franków szwajcarskich. Większość tych pieniędzy do dziś nie została odnaleziona.
Czy możliwe, że część okupu przez te wszystkie lata przeleżała w nocnej szafce w starym domu? Śledztwo wciąż trwa, a pytania wciąż przewyższają odpowiedzi. Jedno jest pewne – dla ukaranego małżeństwa „łatwe pieniądze” przerodziły się w początek ogromnych kłopotów. Para przyznała się do ulegania pokusie i wyraziła głęboką skruchę, jednak lekcji, którą dała im chciwość, nie zapomną do końca życia.