Rosyjskie służby walczą z pożarem magazynu ropy naftowej w Proletarsku od ponad tygodnia. Lokalne władze poinformowały, że ogień zdążył się rozprzestrzenić, a jego skutki odczuwają także mieszkańcy. Dym opada na budynki, co utrudnia oddychanie – informuje jeden z rosyjskich portali.
Pożar w Proletarsku
Do incydentu doszło w ubiegłą sobotę w Proletarsku, w obwodzie rostowskim na zachodzie Rosji. Od tamtej pory ogień nie został ujarzmiony. Nasze wcześniejsze doniesienia zwracały uwagę na czarny dym unoszący się nad miastem.
Wygląda na to, że negatywne skutki pożaru są odczuwane nie tylko przez służby gaszące ogień, ale także przez mieszkańców Proletarska, którzy skarżą się na trudności w oddychaniu.
Skutki dla mieszkańców
„Chmura dymu nad Proletarskiem powoduje, że mieszkańcy narzekają na brak czystego powietrza” – donosi portal 161.ru. Pożar wymknął się spod kontroli i przeniósł się na pobliskie zabudowania oraz rosnącą obok trzcinę.
Rosyjskie Ministerstwo ds. Sytuacji Nadzwyczajnych wydało komunikat, w którym poinformowało, że najpierw ogień zajął suchą roślinność, a następnie przeszedł na budynki mieszkalne.
Sprzeczne informacje
Co ciekawe, lokalny gubernator zdementował te informacje, zapewniając, że „wszystko jest pod kontrolą”, a pożary nie są ze sobą powiązane.
Zagraniczne media, takie jak BBC, doniosły, że dym unoszący się nad obwodem rostowskim rozciąga się na odległość od 80 do 120 km. Ukraińska agencja Unian przekazała, że w związku z tą sytuacją w obwodzie wprowadzono tymczasowy zakaz organizacji imprez plenerowych. Rosjanie za zaistniałą sytuację obwiniają Ukrainę, na co Kijów na razie nie zareagował.
Magazyny paliw w Proletarsku są własnością rosyjskiej Federalnej Agencji Rezerw Materiałowych, a według nieoficjalnych doniesień, zniszczone zostały aż 11 zbiorników.
Źródło: 161.ru, BBC, UNIAN
Źródło/foto: Interia
