Sprawa Andrzeja Szejny, wiceministra spraw zagranicznych i posła Lewicy, staje się coraz bardziej kontrowersyjna. Prokuratura Rejonowa w Kielcach prowadzi śledztwo dotyczące nieprawidłowości związanych z rozliczaniem kosztów funkcjonowania biura poselskiego oraz tzw. kilometrówek. Jak ustaliła Wirtualna Polska, Szejna wydał na podróże służbowe z państwowych pieniędzy ponad 120 tys. zł od listopada 2019 roku.
ANONIMOWE ZGŁOSZENIE I POSTĘPOWANIE PROKURATORSKIE
Sprawa zaczęła się od anonimowego zgłoszenia, które trafiło do Policji. Śledczy w komunikacie potwierdzili, że podejrzenie popełnienia przestępstwa skłoniło do wszczęcia postępowania. „Wyniki weryfikacji wskazują na potrzebę procesowego wyjaśnienia sprawy” — czytamy w informacji przekazanej przez kielecką prokuraturę.
Wiceminister Szejna, który pełnił swoją funkcję w czasie trwania IX i X kadencji Sejmu, miał na swoim koncie łącznie 122 tys. zł wydanych na kilometrówki. Szczególnie wysokie kwoty przyznane mu zostały w latach 2020-2021, kiedy to w szczycie pandemii koronawirusa otrzymał z Sejmu odpowiednio 34,5 tys. zł oraz 35 tys. zł.
MINISTERSTWO SPRAW ZAGRANICZNYCH REAGUJE
W odpowiedzi na rozwój sytuacji, rzecznik MSZ, Paweł Wroński, oświadczył, że ministerstwo nie ma informacji na temat tej sprawy, ponieważ dotyczy ona okresu, gdy Szejna był posłem, a nie sekretarzem stanu. „Liczymy na szybkie i pozytywne wyjaśnienie” — stwierdził Wroński w rozmowie z WP.
POLITYK W KONTROWERSYJNEJ SYTUACJI
Andrzej Szejna, który z ramienia Lewicy wszedł do Sejmu w 2019 roku, wcześniej był europosłem oraz podsekretarzem stanu w Ministerstwie Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej w rządzie Leszka Millera. Jego sytuacja nie jest odosobniona — poprzednie kontrowersje związane z politykami Lewicy były głośne, w tym odwołanie ministra edukacji Dariusza Wieczorka oraz oskarżenia wobec byłego wiceministra sprawiedliwości Bartłomieja Ciążyńskiego.
Z danych majątkowych Szejny wynika, że posiada łącznie około 206 tys. zł oszczędności, dom o powierzchni 185 m² oraz inne aktywa, w tym samochód Hyundai Santa Fe z 2018 roku i motocykl Suzuki Intruder z 2004 roku.
W miarę jak sprawa nabiera tempa, nie pozostaje nic innego, jak śledzić dalszy rozwój wydarzeń, mając na uwadze, że polityka nieustannie dostarcza nam emocjonujących i nieprzewidywalnych zwrotów akcji.