W niedzielę, 10 listopada, po południu, między Górczynem a Kopaniną w Poznaniu pojawiły się kłęby czarnego dymu, które były widoczne z daleka. W powietrzu unosiły się także języki ognia. Szybko okazało się, że pożar wybuchł w pociągu towarowym niedaleko stacji Górczyn, co wzbudziło niepokój o bezpieczeństwo pasażerów pociągu osobowego, w którym znajdowali się kibice z Warszawy, przybywający na mecz swojej drużyny z Lechem Poznań, zaplanowany na godzinę 17:30.
PIERWSZE INFORMACJE O POŻARZE
— Początkowo otrzymaliśmy informację o zapaleniu się wagonu towarowego. Niestety, po chwili przybył także pociąg z kibicami — relacjonuje mł. insp. Andrzej Borowiak z wielkopolskiej policji. Wkrótce po przyjęciu zgłoszenia okazało się, że ogień rozprzestrzenił się także na wagony pociągu osobowego. — Szybko zorganizowaliśmy transport, aby kibice mogli dotrzeć na stadion — dodaje Borowiak. Zatrzymano pociąg, a kibice przesiadali się do podstawionych autobusów, które miały ich zabezpieczyć w drodze na mecz, unikając tym samym chaosu w mieście.
AKCJA GAŚNICZA
Dzięki sprawnej reakcji strażaków, pożar pociągu towarowego został opanowany. Na szczęście, jak do tej pory, nie odnotowano żadnych rannych wśród ewakuowanych. Łącznie około tysiąca kibiców zostało bezpiecznie przetransportowanych. W akcji udział wzięło dziewięć jednostek straży pożarnej. Z informacji dostępnych po zdarzeniu wynika, że w palącym się pociągu znajdował się sprzęt elektroniczny, co mogło być przyczyną dużego pożaru.
ZAGROŻENIE PORAŻENIEM PRĄDEM
Podczas akcji gaśniczej wystąpiło poważne zagrożenie porażeniem prądem, ponieważ trakcja elektryczna znajdująca się nad pociągiem towarowym została zerwana, co dodatkowo komplikowało działania ratownicze.
Choć sytuacja była dramatyczna i zagrażała bezpieczeństwu zarówno kibiców, jak i służb ratunkowych, na szczęście wszystko zakończyło się bez większych konsekwencji. Aż strach pomyśleć, co by się stało, gdyby nie szybka reakcja odpowiednich służb w tej niebezpiecznej sytuacji.