W argentyńskiej Patagonii turyści i mieszkańcy kurortu El Bolson zmagają się z katastrofą pożarową, która zagraża ich bezpieczeństwu i powoduje ogromne straty. Gubernator prowincji Rio Grande, Alberto Weretilneck, nie kryje obaw, informując o zniszczeniu tysiące hektarów oraz o śmierci co najmniej jednej osoby. Wielu mieszkańców musiało ewakuować swoje domy. W rejonie zagrożonym wprowadzono stan wyjątkowy.
NAGŁY WYBUCH POŻARU
Ogień pojawił się nagle, zaskakując lokalną społeczność. Z nieba zaczęły spływać kłęby dymu, zwiastujące nieuchronną katastrofę. Pierwsze oznaki zaobserwowano w czwartek, gdy pożar wybuchł w rejonie Cajon del Azul, gdzie znajduje się rezerwat przyrody. Wysokie temperatury oraz silny wiatr sprzyjały szybkiemu rozprzestrzenieniu się ognia, który objął znaczną część terenu.
GŁOS ZAKOŃCZONEGO ŻYCIA
W trwającej akcji gaśniczej uczestniczą nie tylko strażacy, ale także inne służby ratunkowe. Niestety, w wyniku tego tragicznego wydarzenia zmarł mężczyzna, który z powodu zatrzymania akcji serca spowodowanego inhalacją dymu nie zdołał się uratować.
EWAKUACJE I WZROST STRAT
W obliczu zagrożenia ewakuowano już około 800 osób. Obecnie pożar objął teren liczący około 3 tysięcy hektarów. W sieci społecznościowej krążą nagrania z akcji ratunkowej, a także spekulacje dotyczące możliwego celowego podpalenia. Na ten moment brak jednak oficjalnego potwierdzenia tych tez.
REAKCJA WŁADZ PROWINCJALNYCH
W odpowiedzi na sytuację, w całej prowincji ogłoszono stan wyjątkowy, co pociągnęło za sobą wprowadzenie surowszych reguł dotyczących zapobiegania pożarom. Wprowadzono również zakaz rozpalania ognia, który obowiązywać będzie do końca kwietnia.
To tragiczne wydarzenie ukazuje, jak delikatne są ekosystemy w regionach takich jak Patagonia, a także bezpośredni wpływ zmian klimatycznych na życie mieszkańców i turystów.
Źródło/foto: Interia