Joanna Z. to postać, która wzbudza ogromne zainteresowanie w polskim świecie sztuki, a jej prace są prezentowane w galeriach zarówno w kraju, jak i za granicą. Dzięk temu talentowi doczekała się nawet uznania irlandzkiego sędziego, który opisał ją jako „niezwykłe zjawisko”. Niestety, to nie sztuka, a niechlubne przestępcze czyny były przedmiotem sądowego postępowania, które zakończyło się wyrokiem za przemyt narkotyków.
Kto jest Joanna Z.?
Z wykształceniem artystycznym, Joanna Z. zdobyła dyplomy prestiżowych uczelni w Polsce oraz tytuł doktora. Jej twórczość artystyczna ceniona jest przez kolekcjonerów, a niektóre z jej obrazów osiągają wartości liczonych w tysiącach złotych. Chociaż pochodzi z Bielska-Białej, obecnie mieszka w Kanadzie. Jej przygoda ze sztuką rozpoczęła się we Francji, gdzie z pasją oddawała się malarstwu.
Przemyt na lotnisku w Dublinie
W marcu bieżącego roku Joanna postanowiła odwiedzić Irlandię, aby spotkać się z przyjacielem. Niestety, na lotnisku w Dublinie jej różowa walizka wzbudziła podejrzenia służb celnych, gdyż został wykryty przez psa tropiącego narkotyki. Po odebraniu bagażu została otoczona przez policję. Wewnątrz walizki znajdowało się 13,5 kg marihuany, której wartość oszacowano na 270 tys. euro, co odpowiada ponad milionowi złotych.
Nielegalne „zlecenie”
Jak donosi „Sunday World”, Joanna Z. przyznała się do zarzutu przemytu, twierdząc, że została zmanipulowana. Uważała, że przewozi metale szlachetne, co również jest nielegalne. Kobieta tłumaczyła, że ktoś zaproponował jej tę przysługę, opłacając lot i oferując wynagrodzenie w wysokości 10 tys. dolarów kanadyjskich.
Wyrok i dalsze kroki
Po aresztowaniu Joanna Z. została osadzona w więzieniu, ponieważ nikt nie był w stanie wpłacić za nią kaucji. Wkrótce na rozprawie w Dublinie sędzia Dara Hayes wyraził swoje zaskoczenie, że osoba z takimi osiągnięciami artystycznymi staje przed sądem z takich powodów. Kobieta przyznała, że torba została jej dostarczona przed odlotem i że była w trudnej sytuacji finansowej, co mogło wpłynęło na jej decyzję.
Sąd postanowił ukarać ją nieco łagodniej niż zazwyczaj w takich przypadkach. Zamiast standardowej kary, która wynosi co najmniej 10 lat więzienia, Joanna Z. otrzymała 3 lata i 3 miesiące pozbawienia wolności, z możliwością zaliczenia części czasu spędzonego w areszcie. Sędzia zawiesił wykonanie ostatnich 21 miesięcy, co oznacza, że Joanna Z. spędzi za kratami jeszcze 10 miesięcy.