Złamanie standardowych procedur, brutalne działania oraz tragiczne konsekwencje prowadzące do śmierci Michała Sylwestruka to krótkie podsumowanie interwencji dwóch byłych policjantów z Inowrocławia. Funkcjonariusze nie przyznają się do winy i nie dostrzegają żadnych błędów w swoim postępowaniu. Dziennikarz Polsat News, Jacek Smaruj, zdobył nagrania oraz dokumenty, które rzetelnie ilustrują przebieg tych tragicznych wydarzeń.
INTERWENCJA POLICYJNA W INOWROCŁAWIU
23 maja starszy sierżant Przemysław D. oraz posterunkowy Radosław P. zostali wezwani do jednego z mieszkań w Inowrocławiu, gdzie, jak zgłoszono, mężczyzna demolował lokal. Był to 27-letni Michał Sylwestruk.
Rodzice Michała w późniejszym czasie informowali, że mężczyzna mieszkał z partnerką, lecz po ich rozstaniu kobieta odmówiła wyprowadzki. Tego wieczoru, w towarzystwie znajomego, Michał spożywał alkohol, co doprowadziło do wybuchu agresji.
Policjanci po przybyciu na miejsce zastali mężczyznę, który ledwo stał na nogach. Natychmiast postanowili założyć mu kajdanki, co z perspektywy sytuacji miało kluczowe znaczenie. Moment, gdy kajdanki zostały założone na ręce Michała, oznaczał, że mogą teraz zastosować określone procedury oraz środki przymusu.
BRUTALNA REAKCJA POLICJI
Radosław P. poniósł Michała do salonu, gdzie Przemysław D. odbezpieczył taser i kilkukrotnie raził niestawiającego oporu mężczyznę. „Policjant nie ma prawa używać tasera wobec osoby skutej kajdankami. To bezwzględny zakaz,” podkreśla mł. insp. Monika Chlebicz z Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy. Biegły sądowy potwierdził, że takie postępowanie jest całkowicie niedopuszczalne, zwłaszcza że Michał zapewniał, iż nie zamierza się awanturować.
Funkcjonariusze twierdzili jednak, że czuli się zagrożeni. „Każda osoba, nawet taka, która nie ma widocznych oznak zaburzeń psychicznych, może czuć się zagrożona i mieć prawo do obrony,” zauważył biegły, komentując reakcję Michała na użycie paralizatora.
TRAGICZNE FINAŁY INTERWENCJI
Na nagraniu z policyjnej kamery widać, jak, gdy Michał zaczyna machać nogami, Radosław P. wielokrotnie kopie go w twarz. Mężczyzna zalewa się krwią, ale brutalne działania funkcjonariuszy nie ustają. Michał, leżący na podłodze z trudnościami w oddychaniu, zostaje duszony, podczas gdy jeden z policjantów wyraźnie zaznacza, że jest gotów „odciąć mu tlen”.
Dopiero gdy Michał zaczyna wydawać charakterystyczne dźwięki, przypominające charczenie, Przemysław D. decyduje się na wezwanie karetki. Świadectwa mówią, że wezwanie pomocy nastąpiło dopiero po 12 minutach od przybycia na miejsce.
POLICYJNE ZATRZYMANIE I REAKCJA PROKURATURY
Kiedy na miejsce przyjeżdża wsparcie w postaci dwóch innych policjantów, zauważają, że Michał nie oddycha. „Widziałem, że ten mężczyzna leży, nic nie mówi, nie rusza się,” relacjonował jeden z przybyłych funkcjonariuszy. W międzyczasie ratownicy przystąpili do akcji reanimacyjnej, podczas gdy policjanci przeszukiwali zdemolowane mieszkanie.
Zaledwie kilkadziesiąt minut później jeden z funkcjonariuszy odkrywa nabój, choć w notatce służbowej Przemysława D. zaznaczone jest, że znalazł go po wejściu do lokalu. „Mężczyzna przestał oddychać, a ja starałem się go ratować,” pisał obciążony wydarzeniami policjant.
ŁAGODZENIE ZARZUTÓW I SKUTKI PRAWNE
Zaraz po tragicznym incydencie funkcjonariusze zostali natychmiastowo zwolnieni, a prokuratura wszczęła śledztwo. Ostatecznie oskarżono ich o nieumyślne spowodowanie śmierci, co niesie za sobą maksymalny wyrok do 10 lat pozbawienia wolności. Jak przyznaje prokuratorskie biuro, ich działania były kwalifikowane jako umyślne przekroczenie uprawnień służbowych.
REAKCJA RODZINY I OBIEKTIVNOŚĆ
„To zbrodnia z premedytacją, jakby nie byli funkcjonariuszami, lecz najemnikami przychodzącymi do domu, by załatwić kogoś,” komentuje Maciej Sylwestruk, ojciec Michała. Obydwaj policjanci, przetrzymywani w areszcie, utrzymują, że są niewinni. Ich proces rozpocznie się niebawem, a prokuratura przekazała akt oskarżenia do sądu.
Źródło/foto: Polsat News