Czworo obcokrajowców – Polka, dwóch Irlandczyków i Amerykanin – może zostać deportowanych z Niemiec. Władze niemieckie podjęły tę kontrowersyjną decyzję po wydarzeniach, które miały miejsce na Wolnym Uniwersytecie w Berlinie. Incydenty podczas protestów propalestyńskich miały przynieść straty w wysokości ponad 100 tysięcy euro.
Decyzja o wydaleniu po protestach
Troje obywateli Unii Europejskiej – dwie osoby z Irlandii oraz Polka – razem z Amerykaninem muszą opuścić Niemcy w związku z ich zaangażowaniem w incydenty podczas protestów propalestyńskich w stolicy Niemiec. Jak informuje portal Euronews, decyzję wydał Urząd Imigracyjny po wydarzeniach, które miały miejsce 17 października 2024 roku.
Groźne incydenty na uniwersytecie
W uzasadnieniu podano, że podczas protestów zamaskowane osoby wtargnęły do budynku uniwersytetu, grożąc pracownikom i dokonując zniszczeń. Uczelnia oszacowała straty na ponad 100 tysięcy euro. Istnieją podejrzenia, że w tych wydarzeniach brały udział wspomniane osoby. Mają one czas do 21 kwietnia na opuszczenie kraju, w przeciwnym razie grozi im deportacja. Urząd wskazał, że grupa ta stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa wewnętrznego Niemiec.
Odwołania od decyzji
Wszystkie cztery osoby zdecydowały się zaskarżyć decyzję władz do berlińskiego sądu administracyjnego. Złożono wniosek o pilne rozpatrzenie sprawy, co oznacza, że do momentu jej rozstrzygnięcia nie muszą opuszczać Niemiec.
Stanowisko Ministerstwa
Rzecznik niemieckiego Federalnego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych stwierdził, że nie dysponuje pełnymi informacjami na temat poszczególnych przypadków, a odpowiedzialność za nie ponoszą władze Berlina, które podejmują ostateczne decyzje.
Reakcja wolnego uniwersytetu
Wolny Uniwersytet w Berlinie potępił październikowe incydenty, nazywając je „brutalnym atakiem”, w trakcie którego około 40 zamaskowanych osób próbowało okupować budynek kampusu. Ogólnouczelniany komitet studencki zauważył, że uczelnia nie uwzględniła złożoności tych wydarzeń, zwracając uwagę na rzekomo nadmierną obecność policji i zbyt gwałtowną reakcję służb porządkowych.
Źródło/foto: Polsat News