Chersoń, tak jak Sarajewo w czasach serbskiego oblężenia, zmaga się z tragiczną rzeczywistością. Miasto, zamieszkałe przez dużą populację, jest narażone na selektywny ostrzał artyletyczny, a jego tkanka miejska codziennie pokrywa się nowymi bliznami w postaci zniszczonych domów i obiektów publicznych. W Chersoniu, podobnie jak w Sarajewie, nie ma mowy o poważnych remontach czy odbudowie – miasto staje się ruiną.
Normalne życie w Chersoniu w zasadzie przestało istnieć. Mieszkańcy ograniczają swoją aktywność do minimum. W Sarajewie snajperzy stanowili zagrożenie, podczas gdy w Chersoniu po ulicach krążą drony, które atakują bezbronne kobiety, dzieci i starszych. Niestety, w obu tragediach w rolę oprawców wcielili się przedstawiciele narodów bliskich sobie kulturowo – Serbowie i Rosjanie. Czy to tylko przypadek?
Chersoń zajmuje wyjątkowe miejsce na mapie współczesnej Ukrainy, a doświadczenia tamtejszych mieszkańców są znacząco odmienne od tych, które charakteryzują inne części kraju. Rosyjskie siły zbrojne stacjonują zaledwie wąskim pasie wzdłuż Dniepru, co sprawia, że mogą łatwo zadać ciosy drugiemu brzegowi, nękając miasto z użyciem moździerzy oraz zmasowanych ataków dronowych.
Inne ukraińskie miejscowości w centrum i na zachodzie kraju borykają się „najwyżej” z atakami rakietowymi i pociskami manewrującymi, które są stosunkowo nieliczne i kosztowne, przez co ich użycie jest ograniczone. Ukraińska obrona przeciwlotnicza potrafi skutecznie reagować na te zagrożenia. Zrozumienie tych różnic pozwala lepiej pojąć, dlaczego mieszkańcy Chersonia, a szerzej, osób ze wschodnich rejonów, myślą odmienne niż mieszkańcy Kijowa czy Lwowa.
INNE PERSPEKTYWY
Jak pokazują badania Instytutu Gallupa, wschodnia Ukraina różni się pod względem pragnień swoich mieszkańców. W tym regionie więcej osób (63 proc.) pragnie szybkiego zakończenia wojny w porównaniu do 27 proc. tych, którzy są za kontynuacją walki. W skali całego kraju pragnienie natychmiastowego zakończenia konfliktu wyraża już „tylko” 52 proc. obywateli, podczas gdy 38 proc. opowiada się za walką do zwycięstwa. Często mówi się, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia; w tym kontekście ów punkt można określić jako bardzo niewygodny.
Ukraińcy przywykli do przerw w dostawach energii, jednak ich nastroje zaczynają się zmieniać. Ostatnio, po niemal tygodniowym blackoutcie w Odessie, miała miejsce demonstracja setek mieszkańców, domagających się przywrócenia stałych dostaw energii. Rosnące niezadowolenie można zauważyć także w Charkowie, gdzie wyłączenia trwają od 6 do 10 godzin. Nawet Kijów, który powinien mieć prąd przez kilkanaście godzin dziennie, zaczyna się buntować. Mój znajomy, właściciel bistro, mówi: „Jak tak dalej pójdzie, nie przetrwam zimy”. Aby zaspokoić podstawowe potrzeby, zainwestował w generator, co znacznie obciąża jego budżet.
Obecny stan ukraińskiego systemu energetycznego jest alarmujący. Po niedawnym ataku lotniczym z 28 listopada zapotrzebowanie na energię zaspokajano w zaledwie 40 proc. Wzmożone ataki mogą pogorszyć sytuację, a to oznacza, że Rosjanie mogą wyruszyć z nowymi ofensywami, które całkowicie „wyłączą Ukrainę” z energii.
Skutki tego działania będą tragiczne, zwłaszcza zimą. Wyczerpanie systemu energetycznego przyniesie ze sobą nie tylko problem z zasilaniem domów, ale też wpłynie na produkcję zbrojeniową oraz możliwości obronne kraju. Fabryki produkujące amunicję oraz wolontariackie manufaktury, które zajmują się wytwarzaniem istotnych elementów dla armii, będą mogły stanąć w obliczu poważnych utrudnień, co ograniczy potencjał bojowy Ukrainy.
RUINY PROWINCJI
Poza Chersoniem sytuacja na innych terenach wyzwolonych spod rosyjskiej okupacji również nie napawa optymizmem. Mijają już dwa lata od spektakularnych osiągnięć armii ukraińskiej, a w wielu miejscach brak jakichkolwiek oznak poprawy. Wiele wsi wygląda jak krajobraz po apokalipsie – zniszczone budynki, załame k dachów, wybite okna. Życie w tych osadach jest w zasadzie nieistniejące, a w niektórych z nich nie widać nawet zdziczałych psów, które latem błąkały się w stadach. Wiele z nich to „martwe wsie”, gdzie ocalały tylko pojedynczy ludzie żyjący wśród ruin dawnych sąsiedztw.
Nawet „pokazuchy” – wsie zaplanowane do odbudowy w rządowym programie – są w marnej kondycji. W podcharkowskich Cyrkunach sytuacja ponownie jest zła, ponieważ teren ten stał się strefą frontową. W podchersońskim Posad-Pokrowsku z planowanych kilkudziesięciu domów zbudowano jedynie pięć, resztę otaczają gruzowiska, a na płotach można dostrzec kolorowe obrazki przedstawiające przyszłość osiedli.
Brak wody, kiepskie warunki do życia, likwidacja lokalnych przedsiębiorstw – to smutna rzeczywistość na wyzwolonych terenach. Choć w niektórych obszarach odbudowano mosty, a działalność związana z rozminowaniem postępuje, to problemy są nadal odczuwalne. Duża część budżetu kraju przeznaczona jest na działania wojenne, co nie sprzyja poprawie sytuacji cywilnej mieszkańców. Choć niektóre obszary zaczynają wracać do życia, to zmagania z brakiem prądu i ogólną frustracją mieszkańców są na porządku dziennym.
Wojsko jednak jest zmotywowane do dalszej walki. Wiele rozmów z żołnierzami różnych szczebli potwierdza ich determinację, choć nie można lekceważyć zmieniających się nastrojów. W Ukrainie zeszły miesiące zatarły ślady wszelkiej ekscytacji związanej z patriotyzmem. Obecnie przymusowy pobór i nowe zasady rekrutacji stały się otoczką wojenną, wiele osób stara się uzyskać „odsroczki”. Mimo to armia wciąż cieszy się sympatią społeczną, choć wszyscy zdają sobie sprawę z tragicznych okoliczności w jakich muszą funkcjonować. Ostatnie dane z Prokuratury Generalnej wskazują na wzrost przypadków dezercji i opuszczania oddziałów, co wprowadza atmosferę frustracji w szeregach wojskowych.
Podsumowując, Ukraina zmaga się z różnorodnymi wyzwaniami dynamicznie zmieniającej się sytuacji wojennej. Kontrast między żołnierzami a zwykłymi obywatelami staje się coraz bardziej widoczny, a nastroje społeczne niełatwe do przewidzenia. W miarę jak konflikt się przedłuża, pytanie o sens i cel wojny staje się coraz bardziej palące, a społeczeństwo przeżywa dramat i niepewność w obliczu codziennych zmagań.
Źródło/foto: Interia