Dzisiaj jest 10 lutego 2025 r.
Chcę dodać własny artykuł
Reklama

Pióro bażanta w cieniu kontrowersji. Historia Roberta J. i walka z demonizacją przez państwo

Przez dwadzieścia lat śledczy starali się wszelkimi sposobami udowodnić, że Robert J. zabił studenta z Krakowa, Katarzynę Z. Mężczyzna był przedmiotem obsesyjnej inwigilacji, a będąc w areszcie, poddawany był upokarzającym badaniom. W końcu, w październiku 2024 roku, Sąd Apelacyjny w Krakowie uniewinnił Roberta J., uznając, że prowadzone przez lata śledztwo, które kosztowało miliony złotych, zakończyło się porażką. Kulisy tej sprawy mogą wywoływać strach i być jednym z największych zawirowań w polskim wymiarze sprawiedliwości.

APEL DO PROKURATURY

– Wzywam pana Prokuratora Generalnego Adama Bodnara oraz pana Prokuratora Krajowego Dariusza Korneluka do zbadania tej sytuacji. Nie można zaakceptować, aby w państwie prawa niewinny człowiek mógł być przez siedem lat usunięty z życia społecznego bez żadnych konsekwencji – zaznaczył mecenas Łukasz Chojniak, obrońca Roberta J., tuż po ogłoszeniu wyroku.

– Przez długi czas państwo szargało życie tego człowieka, nie podejmując żadnych konkretnych działań zmierzających do odkrycia prawdy. Kluczowy był jedynie cel – skazać niewinnego człowieka – dodał.

SPRAWA KATARZYNY Z.

A jakie dowody zostały przedstawione przez śledczych, które miały świadczyć o winie oskarżonego? Dlaczego Sąd Apelacyjny w Krakowie postanowił uniewinnić Roberta J.? Zgłębiamy najważniejsze i najdziwniejsze aspekty tej sprawy. W 2022 roku Sąd Okręgowy w Krakowie skazał Roberta J. na dożywocie. Jednak Sąd Apelacyjny z krytyką odniósł się zarówno do tego wyroku, jak i do całego śledztwa. Sędzia Wojciech Domański zakwestionował wiarygodność zeznań świadków oraz zwrócił uwagę na nietrafne opinie i wątpliwe metody stosowane przez Bogdana Michalca, szefa krakowskiego Archiwum X.

REAKCJA PROKURATURY

Prokurator Piotr Krupiński, niezadowolony z decyzji Sądu Apelacyjnego, już zapowiedział złożenie kasacji. – Uważam, że ten wyrok jest bezpodstawny, niesprawiedliwy i wewnętrznie sprzeczny z niektórymi wnioskami przedstawionymi przez sędziego – stwierdził w rozmowie z mediami.

Historia związana ze sprawą Katarzyny Z. wstrząsnęła Polską na przełomie lat 90. XX wieku. 6 stycznia 1999 roku na Wiśle w Krakowie, statek „Łoś” natrafił na skórę, która została usunięta z ludzkiego ciała i przekształcona w sposób imitujący odzież. Po pewnym czasie odkryto, że fragmenty ciała należały do 23-letniej Katarzyny Z., studentki Uniwersytetu Jagiellońskiego, która zaginęła kilka tygodni wcześniej.

Policja przez blisko osiemnaście lat próbowała odnaleźć sprawcę, który nazywany był polskim Hannibalem Lecterem. Wreszcie, w październiku 2017 roku, prokuratura aresztowała 53-letniego Roberta J. i postawiła mu zarzut morderstwa Katarzyny Z. ze szczególnym okrucieństwem. Mężczyzna był znany mieszkańcom krakowskiego Kazimierza, a jego problemy psychiczne były publicznie znane. Robert J. żył z renty, pracując krótko w Instytucie Zoologii UJ i w Szpitalu Zakonu Bonifratrów, gdzie, jak twierdziła prokuratura, mógł mieć styczność ze zwłokami.

CZY TO ON JEST SPRAWCĄ?

Już na początku śledztwa jego nazwisko się pojawiło, wskazywane przez innego podejrzewanego. Choć nie miał konkretnej wiedzy o morderstwie, uważał, iż Robert J. miałby być do tego zdolny. Policja szukała nawet najdrobniejszych poszlak, lecz w 2000 roku, po przesłuchaniu Roberta J. i przeszukaniu jego mieszkania, nie znaleziono nic, co mogłoby go łączyć z tą zbrodnią. Z kolejnymi latami powracano do jego osoby, gdy inne tropy zawodziły.

WĄTPLIWOŚCI W SEJŚCIE ŚWIADKÓW

Świadkowie zeznawali niemal dwie dekady po zbrodni, a ich wspomnienia były nieprecyzyjne. Podczas procesu jeden z nich przyznał, iż nie był pewny, czy dziewczyna, którą widział, to rzeczywiście Katarzyna Z. Inne uzasadnienia były sprzeczne a świadkowie wielokrotnie zmieniali swoje wersje wydarzeń.

Co więcej, prokuratura wydawała się przywiązywać dużą wagę do tych wątpliwych zeznań, które mimo tego, że nie były wiarygodne, mogły przesądzić o dalszym losie Roberta J. Jak stwierdzał jego obrońca, sytuacja uświadamia, jak wielki bałagan panuje w polskim wymiarze sprawiedliwości, wręcz absurdalny

DLACZEGO NIE MA ODPOWIEDZIALNOŚCI?

Robert J. przyznał, że nigdy nie poznał Katarzyny Z. a prokuratura nie wniosła żadnych konkretnych dowodów, które mogłyby wystawić go na szwank. W great upadek w tej sytuacji podważał metody prowadzonego śledztwa oraz hipotezy, które prokuratura przedstawiała, aby uzasadnić swoje stanowisko. W tej sprawie ślady, które mogłyby świadczyć o winie, były nieprecyzyjne. Proces przebiegał praktycznie jednostronnie, w cieniu szokujących metod, które były stosowane zarówno w praktykach, jak i w badaniach dotyczących Roberta J.

OSZUSTWO SYSTEMU

Okazuje się, że pomimo sytuacji, w jakiej znalazł się Robert J., nigdy nie udało mu się uzyskać sprawiedliwości ani równości w oczach sądu. Cała sprawa to nie tylko tragedia pojedynczego człowieka, ale także porażka całego systemu, który wydaje się sparaliżowany myśleniem tunelowym. Dla obrońców pozostał jednocześnie niedosyt i pełne przekonanie, że ich klient został ukarany za coś, czego nie zrobił.

Apelacja, która zakończyła się uniewinnieniem Roberta J., pozostaje przykładem nie tylko zaciętej walki o sprawiedliwość, ale również próbą podjęcia odpowiedzialności przez system, który wielokrotnie zawiódł w dążeniu do prawdy.

O autorze:

Remigiusz Buczek

Piszę tu i tam, a bardziej tu. Zainteresowania to sport, polityka, nowe technologie.
Już dziś dołącz do naszej społeczności i polub naszą stroną na Facebooku!
Polub na
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments

Przeczytaj również:

Artykuły minuta po minucie