Minęło 12 godzin oczekiwania pod salą operacyjną. Klaudia Balicka, mama 15-miesięcznego Leosia, jedynie wiedziała, że lekarze zamierzają usunąć serce jej synka, a następnie je naprawić. „To było jak podróż w kosmos, ale zaufaliśmy specjalistom” – wspomina. Kiedy w końcu pojawił się lekarz i oznajmił: „wszystko się udało”, poczuli ogromną ulgę i szczęście. „Chciałam ich wyściskać z wdzięczności” – dodaje Klaudia.
WALKA O ŻYCIE
Leoś przyszedł na świat 15 miesięcy temu, ważąc zaledwie 1500 gramów, w 32. tygodniu ciąży, przez cesarskie cięcie. Urodził się z wrodzoną wadą serca, a jego stan od początku był bardzo poważny – ciężko oddychał, miał sine rączki i usta. Jego życie oscylowało wokół szpitalnych murów. Najgroźniejsza okazała się wada polegająca na ciężkim zwężeniu żył płucnych, co z dnia na dzień pogarszało jego kondycję.
W trzecim miesiącu życia Leosia lekarze wszczepili stenty do jego żył płucnych, jednak nie przyniosły one oczekiwanego rezultatu. Ostatecznie postanowiono o przeprowadzeniu rewolucyjnego w Polsce zabiegu – korekcji żył płucnych z autotransplantacją serca.
PIONIERSKI ZABIEG
Rodzice Leosia przyznają, że to brzmiało jak coś zupełnie nieprawdopodobnego, ale byli świadomi, że wyjścia nie ma. Przeprowadzony zabieg w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach 3 tygodnie temu stał się jednym z pierwszych takich operacji na świecie. „Zwężenie żył płucnych to bardzo poważna wada, zwłaszcza u tak małego dziecka. Żyły są głęboko schowane za sercem, co skomplikowało operację” – tłumaczy kardiochirurg Grzegorz Zalewski.
Procedura była niezwykle precyzyjna. Żyły, które były mniejsze niż 2 milimetry, wymagały znacznego poszerzenia. W tym czasie drugi zespół lekarzy korygował wadę serca, które umieszczono obok na stole operacyjnym, schłodzonym lodem. Po zakończeniu operacji serce Leosia zostało ponownie wszczepione do klatki piersiowej.
NADZIEJA I RADOŚĆ
„Operacja zakończyła się pełnym sukcesem, trwała 12 godzin. Jesteśmy przeszczęśliwi, bo udało nam się uratować życie Leona. Wierzymy, że jego żyły płucne nie będą się już zwężać” – dodaje Zalewski.
Rodzice Leosia relacjonują, że ich synek czuje się już doskonale. „Tak bardzo pragnie dorównać swojej siostrze, 4-letniej Zuzi. Jesteśmy niewymownie wdzięczni. Gdyby nie ta operacja, musielibyśmy patrzeć, jak Leoś odchodzi. Dziś obserwujemy, jak rozkwita” – cieszą się Klaudia i Rafał Baliccy z Sosnowca.
Po miesiącach spędzonych w szpitalu w końcu wracają do domu. „To będą dla nas piękne święta. Zuzia nie może się doczekać powrotu brata. Widzę, jak mój synek w końcu nie męczy się, zniknęła duszność. Leoś jest w świetnej kondycji, biega, wkłada nóżki do buzi i odzyskał kolory oraz wagę” – mówi Klaudia.
W przyszłości Leosia czeka jeszcze jedna operacja serca, gdy ukończy rok, ale rodzice zapewniają, że w kontekście dotychczasowego doświadczenia, to nie będzie nic strasznego.