Niecodzienna sytuacja miała miejsce na drogach Brańska, gdzie mundurowi z tamtejszego Posterunku Policji zostali wezwanie do nietypowego zdarzenia. Pewien mercedes postanowił zrobić sobie przerwę na poboczu, ale nie wdrapał się tam przypadkowo — jego kierowca był po alkoholu. Co więcej, to nie koniec tej rodzinnej tragikomedii. Po chwilowym okryciu samochodu pewnie szukając prudencji w piasku, na miejsce przybył ojciec nietrzeźwego kierowcy, który również okazał się być pod wpływem alkoholu. Niezłego mają w tych genach!
DRAMAT NA DRODZE
Policjanci, zauważywszy mercedesa, postanowili sprawdzić, czy kierowca nie wymaga pomocy, a raczej czy nie potrzebuje rehabilitacji drugiego stopnia. 42-letni mężczyzna miał problemy z wymową i koordynacją ruchową, choć wyglądało na to, że „nie ma czasu na naukę”. Mundurowi nie czekali na cud, w obawie, że mężczyzna może próbować uciec, wyjęli kluczyki ze stacyjki. Kiedy przyszedł czas na badanie alkomatem, delikwent wykazał się odwagą, odmawiając poddania się testowi. Jak się okazało, to dziedzictwo po ojcu.
STAN ZDROWIA RODZINY
Niecałą chwilę później na scenę wkroczył 70-letni ojciec nietrzeźwego kierowcy, by pomóc swojemu synowi wydostać się z opresji. Jak można się było spodziewać, też miał kłopoty z równowagą — i to nie tylko na drodze, bo alkomat wykazał u niego 1,2 promila alkoholu w organizmie. Dosłownie trzymał rękę na pulsie „tradycji” rodzinnej. Policjanci nie mieli wyboru: zatrzymali prawo jazdy zarówno syna, jak i ojca, natomiast oba pojazdy trafiły na parking strzeżony, co może być w tej sytuacji jedynym rozsądnym krokiem. Ojciec i syn teraz staną przed sądem, gdzie będą musieli odpowiedzieć za swoje czyny — a za taką jazdę, może im grozić kara pozbawienia wolności do 3 lat. Czekamy z niecierpliwością na badania krwi 42-latka, by dowiedzieć się, ile „tradycji” jeszcze w nim drzemie.
Źródło: Polska Policja