Paulina Młynarska, uznawana dziennikarka i publicystka, niedawno podzieliła się swoimi planami na nadchodzące dni na platformach społecznościowych. Wkrótce wybiera się na długą podróż do Tuluzy w towarzystwie męża oraz swoich psów, aby wziąć udział w wyborach prezydenckich. Zachęciła również Polaków mieszkających za granicą do skorzystania z prawa do głosowania.
Nowe życie we Francji
Po kilku latach spędzonych na greckiej Krecie, Młynarska osiedliła się niedawno we Francji, co było wynikiem pragnienia życia w kraju, z którym zarówno ona, jak i jej mąż, Kenneth Hume, czują się związani kulturowo. W czasie swojego pobytu na Krecie prowadziła warsztaty jogi oraz wynajmowała turystom willę. Po siedmiu latach postanowiła jednak sprzedać nieruchomość i rozpocząć nowy rozdział życia za Francją. Na swoich profilach społecznościowych nie ukrywała emocji towarzyszących rozstaniu z wyspą, podkreślając, że choć był to wspaniały okres, nie brakowało również trudnych momentów.
Głosowanie w sercu demokratycznych wartości
Paulina, jako córka znanego poety Wojciecha Młynarskiego, nie waha się angażować w sprawy obywatelskie. W jednym z wpisów na Instagramie opisała, dlaczego postanowiła podjąć 500-kilometrową podróż do lokalu wyborczego. „Francuska południowa siostro – idziesz głosować? Bo ja tak! W niedzielę 18.05 pakuję do samochodu moje pieski, męża i cały entuzjazm obywatelski i ruszamy z Katalonii do Tuluzy, żeby oddać głos. 250 km w jedną stronę. Dlaczego? Bo jak powiedziałam mojemu sąsiadowi, kiedy zapytał, po co taka wyprawa: żeby demokracja działała, trzeba z niej korzystać” – relacjonowała dziennikarka.
Wzór do naśladowania dla Polaków
Młynarska zaznaczyła, że każdy głos ma znaczenie i zachęciła rodaków do czynnego uczestnictwa w wyborach. Przypomniała im o konieczności rejestracji na stronie rządowej, co stanowi pierwszy krok w kierunku głosowania. „Niezależnie od tego, gdzie jesteś – w Marsylii, Nicei, Montpellier, czy gdzieś na końcu lawendowego pola – weź siebie, swoje wartości, bliską osobę i psa, i jedź głosować. Trzask-prask i będzie zrobione. […] Widzimy się w Tuluzie. A może w Paryżu, Lyonie albo jakimkolwiek innym punkcie wyborczym. Głosujemy, bo możemy. Bo chcemy. Bo to ma znaczenie” – podsumowała Młynarska.