Mieszkańcy bloku przy ul. Fliegera 14 w Katowicach od ponad dwóch lat znajdują się w bardzo trudnej sytuacji. Ich budynek jest otoczony rusztowaniem, którego nie wiadomo kiedy, ani czy w ogóle, zniknie. W mieszkaniach brakuje światła i świeżego powietrza, a dziesiątki gołębi zanieczyszcza konstrukcję. Informuje o tym „Interwencja”.
Wszystko zaczęło się dziesięć lat temu, kiedy mieszkańcy tego i sąsiedniego budynku zaczęli zgłaszać przecieki wód deszczowych do wnętrza. Następnie zauważono pierwsze odspajania elewacji od ścian, co stanowiło duże zagrożenie, gdyż problem ten zaczął się rozprzestrzeniać. Spółdzielnia postanowiła więc docieplić budynek – wyjaśnia Sławomir Pietrzyk, mieszkaniec bloku.
– Po przeprowadzeniu termomodernizacji zaczęły odpadać tynki cienkowarstwowe, co później prowadziło do coraz gorszej sytuacji. Odspajając się, narażały warstwę docieplenia na odpadnięcie. Konieczne stało się więc zarusztowanie i osłonięcie przed skutkami ewentualnego spaścia fragmentów izolacji, co byłoby niebezpieczne – relacjonuje „Interwencji” Mirosław Skórski, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Katowicach.
Problem mieszkańców w Katowicach. „Rusztowania nie mogą zostać zdjęte”
W 2014 roku przeprowadzono termomodernizację bloku, po której rozpoczęły odpadać tynki. Dwa lata temu nadzór budowlany nakazał spółdzielni zabezpieczenie wieżowca przez postawienie rusztowania. Spółdzielnia wszczęła sprawę sądową przeciwko wykonawcy termomodernizacji i rusztowania nie mogą być usunięte, dopóki sąd nie wyda na to zgody. Mieszkańcy są więc uwięzieni w tej sytuacji.
– Ze względu na rusztowanie, praktycznie nie mam dostępu do naturalnego światła. Nie mogę zostawiać otwartych okien w sypialni. Jako osoba samotna, muszę uważać, nie pozostawiając nic otwartego, gdy wychodzę do pracy, w obawie przed niepożądanymi osobami korzystającymi z rusztowania – mówi Michał Gregorczyk.
– Około roku temu mój mąż otworzył okno w nocy i natrafił na dwóch złodziei, którzy tłumaczyli się podziwianiem widoków Katowic – relacjonuje Barbara Lelewska.
– Na moim podwórku urodziły się trzy gołębie. Często spotykam ptaki, a sytuacja ta ogranicza mnie w korzystaniu z balkonu. Muszę być wdzięczna, że wychodzę do pracy oraz spędzam czas poza domem, aby jak najpóźniej wrócić. Niestety, powoduje to u mnie duży dyskomfort i nawet spowodowało chwilowe ataki płaczu – dodaje Teresa Kubejko.
Spółdzielnia nie jest w stanie działać
Władze spółdzielni nie mają możliwości interwencji. – Aktualnie mieszkańcy i zarząd spółdzielni są bezradni, zależą od decyzji sądu. Wnosiliśmy pozew przeciwko wykonawcy, domagając się naprawy szkód lub ich finansowania. Koszt naprawy sięga kilku milionów złotych – informuje Piotr Biernat ze Spółdzielni Mieszkaniowej „Górnik”.
– Obecnie trwają poszukiwania biegłych. Próbuje się wyłonić winnego oraz korzystniejszą ekspertyzę. Niestety, toczy się ową sprawę latami, a obecne ustalenia wskazują na długotrwałość procesu. Cały czas trwa postępowanie dowodowe w Sądzie Okręgowym w Katowicach – podkreśla Juliusz Kondera, mieszkaniec bloku.
Koszt utrzymania rusztowania w wysokości około 10 tys. zł miesięcznie jest finansowany przez mieszkańców, którzy cierpią jedynie z tego powodu. Konstrukcja, stojąca od 25 miesięcy, nadal pozostaje nierozwiązana. Nie wiadomo, kiedy rusztowanie zostanie usunięte, a budynek naprawiony. „Interwencja” ustaliła, że sprawę rozpatruje Sąd Okręgowy w Katowicach.
– Spółdzielnia mogłaby skonsultować decyzję z mieszkańcami przed postawieniem rusztowania. Pozwolenie na takie działanie powinno być uzgodnione, uwzględniając koszty. Obecne wydatki wynoszące 250 tys. zł, wydane na utrzymanie rusztowania, można byłoby zainwestować w naprawę, a następnie żądać zwrotu tych środków od firmy. Niestety, po dwóch latach wydatków, które być może nie zostaną zwrócone, budynek nadal pozostaje nienaprawiony, a koszty stale rosną, co stanowi stratę dla mieszkańców – mówi Michał Gregorczyk, mieszkaniec bloku.
– Gołębie, brud, smród i ubóstwo. Dodatkowo wstyd. To po prostu koszmar – komentuje Anna Janecka, mieszkanka bloku.
Źródło/foto: Polsat News