Pisanie o Krzysztofie Stanowskim z Kanału Zero wiąże się z ryzykiem nadużywania cudzysłowu. Oznajmił on swój „start” w nadchodzących wyborach. Zamierza prowadzić „kampanię”, jednak zaznacza, że nie aspira do objęcia stanowiska prezydenta.
Pierwsze przytulenie rzeczywistości
Ubiega się o prawdziwe podpisy, co będzie jego pierwszym zderzeniem z rzeczywistością. Czy zwolennicy Kanału Zero zorganizują się samodzielnie? Kto z nimi dołączy? Czy powstaną jakiekolwiek struktury? Zebranie 100 tysięcy podpisów w pojedynkę jest nie lada wyzwaniem. Na szczęście dla Stanowskiego, wprowadza do jak dotąd monotonej kampanii elementy nieprzewidywalności. Mimo że jego start jest jednym wielkim reality show, trudno odmówić mu skuteczności – cynizm i bezczelność to składniki, które garną się do internetu.
Media a oligarcha
Stanowski, mimo swojego wizerunku antyestablishmentowca, staje się de facto jednym z medialnych oligarchów. Ta kampania może być wyjątkowa, ponieważ zamiast przynieść straty, kandydat może na niej zyskać. Najtańsze bilety na spotkanie fanów Kanału Zero w połowie lutego kosztują 300 złotych, a te najdroższe aż 5000 zł. Wybory prezydenckie to szansa na dodatkowy czas antenowy oraz zainteresowanie mediów, co przekłada się na nowego subskrybenta i większe zyski. Zdecydowanie sytuacja, w której obie strony na tym korzystają.
Kogo przyciągnie Stanowski?
Stanowski będzie przede wszystkim mobilizować młodych mężczyzn, dla których Kanał Zero jest odpowiednikiem TVN 24 dla ich rodziców. Na celownika weźmie pewnie Rafała Trzaskowskiego, zwłaszcza że ten staje przed trudnym wyzwaniem – niełatwo atakować kogoś, kto pełni rolę recenzenta.
Jednak młodych prawicowców w Polsce jest garstka, co ogranicza ich wybór. Nawet jeśli około połowy mężczyzn poniżej czterdziestego roku życia wybiera Konfederację, to mają obecnie do dyspozycji pięciu kandydatów: Mentzena, Brauna, Jakubiaka, Nawrockiego oraz Stanowskiego.
Kampania czy dezinformacja?
Stanowski zewsząd krytykuje politykę, nazywając ją oszukańczą i sprzedajną. W jego programie dominują twierdzenia, że polityczne propozycje to jedynie dezinformacja. Jego show to swoista akcja antyfrekwencyjna skierowana do prawicowych młodych ludzi. Z tej racji Stanowski może być cennym sojusznikiem Koalicji 15 października. Premier Donald Tusk powinien rozważyć wręczenie mu jakiegoś odznaczenia – albo lepiej, skrzynki piwa Królewskie.
Test dla demokracji
Start Stanowskiego w wyborach stanowi również test dla polskiej demokracji. Czy osoba promująca mordercę Janusza Walusia, znana z jednoznacznych i trybunalnych poglądów, przyciągnie głosy Polaków? Dzieje się to w kontekście powszechnego rozczarowania rządem i społeczną klasą polityczną.
Jeśli cyniczny pajac, który lobbując za bukmacherką, zdołałby wciągnąć młodzież w swoje szereg, na pewno byłoby to fatalnym sygnałem dla stanu naszej demokracji. Jak mawiał Jacek Kuroń, „jest to taki system, który gwarantuje, że nie będziemy rządzeni lepiej, niż na to zasługujemy”.
Leszek Jażdżewski
Źródło/foto: Interia