W Krynicy-Zdroju, na drogach znowu opóźnienia, ale nie z powodu korków. Policjanci, uzbrojeni w nowoczesne urządzenie do detekcji narkotyków, złapali dwóch kierowców, którzy postanowili ignorować zasady bezpieczeństwa. Tylko widok nerwowo zachowujących się mężczyzn za kierownicą powinien być wystarczającym ostrzeżeniem, ale po co zajmować się poważnymi sprawami, prawda?
CO WYNIÓSŁ PRZYPADKOWY TEST?
Na szczęście kryniccy funkcjonariusze nie pozwolili, by tak lekkomyślne podejście obejrzało się bez konsekwencji. W trakcie rutynowej kontroli drogowej zatrzymali dwóch mężczyzn prowadzących samochody marki Audi. Po sprawdzeniu stanu trzeźwości okazało się, że nie pili, ale ich nerwowość oraz rozszerzone źrenice przykuły uwagę policjantów, sugerując, że coś może być nie tak. I tu włączono analizator narkotyków, który, jak się okazało, nie zawiódł.
JAKIE SUBSTANCJE ZOSTAŁY ZDETEKTOWANE?
Test wykazał obecność THC u jednego z kierowców, substancji, którą znajdziemy w konopiach, a u drugiego amfetaminę. Kiedy pomyśleć o motywacji do prowadzenia pojazdu w takim stanie, pojawia się pytanie, co w ich głowach działo się podczas podróży. Czy warto ryzykować zdrowiem i życiem innych tylko po to, by poczuć się „lepiej”?
JAKIE KONSEKWENCJE MOŻE TO MIEĆ?
Obaj panowie zostali zatrzymani, a ich krew trafiła do laboratorium w celu dalszych badań. Jeśli analiza potwierdzi obecność narkotyków w ich organizmach, czeka ich nieprzyjemna przygoda z wymiarem sprawiedliwości oraz utrata prawa jazdy. Przecież prowadzenie pojazdu pod wpływem substancji odurzających to nie tylko wykroczenie, ale w zależności od stężenia w organizmie, może być również przestępstwem.
Na koniec pozostaje tylko przypomnieć, że odpowiedzialność za jazdę „na haju” jest taka sama jak ta, którą ponosi kierowca pod wpływem alkoholu. Kolejny raz potwierdza się, że kto się bawi z narkotykami, ten później płaci. I to z nawiązką.
Źródło: Polska Policja