Nawet 100 tysięcy osobników inwazyjnego raka marmurkowego zasiedla staw Morskie Oko, położony w sercu Warszawy. Najprawdopodobniej jego obecność w tym miejscu zawdzięczamy akwarystom, którzy nieświadomie umożliwili ich niekontrolowany rozwój. Teraz mieszkańcy muszą płacić za ich odłowy, co staje się poważnym problemem.
Odłowy raków w nocy
Akcje odławiania tych inwazyjnych raków prowadzone są w godzinach wieczornych, gdy zwierzęta są najbardziej aktywne. Walka z tą nieproszoną inwazją trwa już od sześciu lat, a staw Morskie Oko stał się głównym polem bitwy.
– Rak marmurkowy może zagrażać lokalnym ekosystemom, prowadząc do wyginięcia płazów, które stanowią jego pokarm, oraz do występowania przyduch, co wpływa na rodzime gatunki drapieżników – tłumaczy dr inż. Rafał Maciaszek, inicjator projektu „Łowca Obcych”.
Problemy z inwazją
Wydaje się, że akwarysta, który wpuścił te raki do Morskiego Oka, nie zdawał sobie sprawy z konsekwencji swojego czynu. Jak zauważył Rafał Maciaszek, rak marmurkowy był efektem mutacji, za które odpowiadają hodowcy. Raki rozmnażają się niezwykle szybko poprzez klonowanie, co oznacza, że w ciągu zaledwie trzech lat może pojawić się nawet milion młodych osobników. Szacuje się, że w stawie w Warszawie żyje około 100 tysięcy takich raków, a ich cykliczny odłów stał się koniecznością, ponieważ nie można spuścić wody ze zbiornika.
Osoby zajmujące się odławianiem tych stworzeń korzystają z metody „na upatrzonego”, czyli używają ręki i podbieraka. W miejscach, gdzie widoczność jest ograniczona mętnością wody, montowane są pułapki. Finanse za takie działania pokrywa miasto, co w praktyce obciąża mieszkańców stolicy.
Rozprzestrzenianie się raków
Inwazja raka marmurkowego nie stanowi jedynie zagrożenia dla stawu Morskie Oko; ten gatunek potrafi przetrwać także poza wodą, co sprzyja jego dalszemu rozprzestrzenieniu. W przypadku zauważenia raka marmurkowego zaleca się niezwłoczne informowanie odpowiednich służb, aby zminimalizować ryzyko kolejnych inwazji.
– W pierwszej kolejności należy zgłosić to w gminie, która podejmie dalsze kroki i skontaktuje się z Regionalną Dyrekcją Ochrony Środowiska, by wpisać przypadek do odpowiednich rejestrów – wyjaśnia Joanna Niedźwiecka z Generalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. Informowanie lokalnych służb to kluczowy krok w walce z inwazyjnymi gatunkami, których obecność stanowi poważne zagrożenie dla rodzimych ekosystemów.
Źródło/foto: Polsat News