Pogrzeb Mariusza Trynkiewicza wciąż nie ma jasno określonej daty i formy. Jak donosi „Fakt”, przez tydzień po śmierci tego znanego mordercy nie zgłosiła się żadna osoba, która chciałaby odebrać jego ciało z zakładu pogrzebowego. Zwłoki 62-letniego przestępcy pozostawały w chłodni w jednym z gdańskich domów pogrzebowych, co wzbudziło wiele kontrowersji i pytań o to, kto ostatecznie zdecyduje się na jego pochówek. W końcu zgłosiła się jedna osoba, jednak jej tożsamość pozostaje tajemnicą.
NRD – NIEZWYKŁE ZATRZYMANIE
W rozmowie z dziennikarzami „Faktu” mjr Marek Stuba, rzecznik Aresztu Śledczego w Gdańsku, potwierdził, że osoba bliska Trynkiewiczowi zobowiązała się do zorganizowania jego pochówku. Warto zaznaczyć, że jak mówi sam rzecznik: „Ciało osadzonego zostało przekazane do jednego z zakładów pogrzebowych, a osoba bliska dla osadzonego złożyła oświadczenie, że zajmie się jego pochówkiem”. Pytanie tylko, kogo tak naprawdę możemy określić mianem „bliskiego”? Jak się okazuje, w życiu Trynkiewicza nie było wielu ludzi, którzy mogliby pretendentować do tego tytułu.
Jego 89-letnia matka, borykająca się z poważnymi problemami zdrowotnymi, od lat żyła w cieniu. Związek małżeński zawarty w zakładzie karnym w 2015 roku również nie przyniósł zbyt wiele informacji, gdyż żona mordercy również unikała medialnego zainteresowania.
CZYJĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ STANOWI POGRZEB?
W obliczu tych niepewności, pojawiają się pytania o to, co się stanie, jeśli żadna osoba nie podejmie się organizacji pogrzebu. W takiej sytuacji, zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa, odpowiedzialność za zorganizowanie pochówku przechodzi na administrację jednostki penitencjarnej. Jak zaznaczył mjr Stuba, „Zgodnie z Rozporządzeniem Ministra Sprawiedliwości z dnia 7 lipca 2010 r. w sprawie sposobu postępowania ze zwłokami osób pozbawionych wolności, pochówkiem zajmuje się rodzina, osoba bliska lub administracja jednostki, w której nastąpił zgon”.
Zatem wśród rosnących kontrowersji i emocji związanych z osobą Trynkiewicza, jego los po śmierci wciąż pozostaje niewiadomą. W jaki sposób zakończy się ta historia, pozostaje na razie w sferze spekulacji.
Źródło/foto: Onet.pl Grzegorz Michałowski / PAP.