Koalicja rządząca zamierza zająć się narastającym problemem nielegalnych wyścigów ulicznych. Władze Ministerstwa Sprawiedliwości, Ministerstwa Infrastruktury oraz Ministerstwa Spraw Wewnętrznych osiągnęły porozumienie dotyczące wprowadzenia nowych regulacji w tej kwestii. Zgodnie z planowanymi przepisami, organizacja oraz uczestnictwo w wyścigach na publicznych drogach zostaną uznane za przestępstwo. W Kodeksie Karnym ma także pojawić się nowa kategoria przestępstwa, nawiązywana do „zabójstwa drogowego”.
CZY ŻERUJEMY NA EMOCJACH?
Nowelizacja przepisów zostanie zaprezentowana w piątek. Jak wynika z informacji „Rzeczpospolitej”, udział i organizowanie nielegalnych wyścigów będą surowo karane. Przepisy mają obejmować nie tylko tradycyjne wyścigi, ale także takie działania, jak driftowanie czy jazda motocyklem na jednym kole, które również będą spotykać się z poważnymi konsekwencjami.
NOWE REGUŁY CZY TYLKO ILUZJA?
Władze planują uwzględnić w kodeksie również pewną formę „zabójstwa drogowego”. Chodzi o zmianę artykułu 177 Kodeksu karnego, który ma wprowadzić wyższe kary za wypadki ze skutkiem śmiertelnym, w przypadku rażącego naruszenia zasad ruchu drogowego.
Co na temat tych zmian sądzą eksperci? Kary kryminalne, zdaniem prof. Mikołaja Małeckiego, to tylko „majstrowanie” przy przepisach, które w rzeczywistości niewiele zmieniają. Profesor zauważa, że obecne regulacje już teraz oferują szeroką gamę surowych sankcji, a problem leży gdzie indziej – w ich rzadkim stosowaniu. „Sądy mają możliwość wysokiego karania sprawców wypadków, ale rzadko decydują się na takie kroki”, podkreślił w rozmowie z Onetem.
Jak widać, pomysły rządzących, choć szczytne w założeniach, mogą się okazać niewystarczające do rozwiązania rzeczywistych problemów na drogach. Obala to mity o tym, że nowe przepisy automatycznie zwiększą bezpieczeństwo. Wszystko sprowadza się do konsekwentnego egzekwowania prawa oraz właściwego działania sądów.