W polskiej policji znowu głośno o nietypowych praktykach, które zdają się mijać z zasadami etyki i profesjonalizmu. Ostatnio doszło do poważnych oskarżeń wobec Magdaleny F., naczelniczki wydziału konwojowego KWP w Gdańsku, która została odwołana ze stanowiska po skandalicznych zarzutach związanych z mobbingiem i nadużywaniem władzy. Podwładni skarżyli się na jej nieodpowiednie zachowanie, w tym na zastraszanie i wykorzystywanie funkcjonariuszy do załatwiania prywatnych spraw.
MOBBING I PRYWATNE SPRAWY NA COSTA POLICJI
Poniżający dowód osobny staje się rzeczywistością, gdy policjanci, zamiast pełnić służbę, muszą jeździć z przełożoną na zakupy. Informacje, które ujawnili dziennikarze „Gazety Wyborczej”, mówią o tym, że funkcjonariusze przyjmowali rolę kierowców naczelniczki, przebrani w cywilne ubrania, gdyż wydawała im polecenia, by jechali po różne towary, takie jak odzież czy zabawki. To praktyki, które zamiast wzmacniać zaufanie do policji, wystawiają na szwank jej autorytet.
UCIEKANIE PRZED PYTANIAMI
Co gorsza, oficerowie musieli ukrywać się w krzakach, gdy w okolicy znajdował się pierwszy zastępca komendanta. Magdalena F. wydawała polecenia, które skrajnie podważały zasady funkcjonowania służby. Osoby, które próbowały podnieść głos przeciwko jej praktykom, doświadczały represji – wszczynano wobec nich nieuzasadnione postępowania dyscyplinarne.
Jednym z najbardziej szokujących incydentów był wypadek policjantki, która ciężko ucierpiała w trakcie służby. Niezabezpieczona klapa bagażnika radiowozu spadła jej na głowę, w wyniku czego doznała poważnych obrażeń. W odpowiedzi na jej skargi, naczelniczka podważała okoliczności zdarzenia, fałszywie oskarżając ją o nieprzestrzeganie zasad służby i kierowanie się osobistymi interesami. Z kolei funkcjonariusz, który ratował rannego kolegę, został oskarżony o opuszczenie miejsca pracy.
CZAS NA KONSEKWENCJE
Obecnie sprawa trafiła w ręce prokuratury. Magdalena F. usłyszała zarzuty dotyczące przekroczenia uprawnień, które mogą jej przynieść karę do trzech lat pozbawienia wolności. W normalnych okolicznościach zarzucenie tak poważnych win powinno skutkować natychmiastowym zawieszeniem w obowiązkach. I choć wiele osób liczyło na szybkie działania, okazało się, że naczelniczka została przeniesiona do wydziału zajmującego się doborem i szkoleniem, z zachowaniem dotychczasowego wynagrodzenia.
Jak widać, niektóre mechanizmy w polskiej policji są wciąż zaskakująco odporne na zmiany. Sprawa ta z pewnością wymaga nie tylko wyjaśnienia, ale i rzetelnej rewizji wewnętrznych procedur, aby odbudować zaufanie obywateli do mundurowych. To czas, kiedy policja musi zatroszczyć się nie tylko o bezpieczeństwo, ale także o przejrzystość swoich działań.