Dzisiejsza młodzież ma banalnie prosty dostęp do filmów i seriali. Trochę im zazdroszczę, bo mogą przebierać w czym tylko chcą. Ja nie mogłem – ograniczała mnie telewizja i wypożyczalnia kaset VHS, dopiero kilka lat temu doczekałem sie VOD, usług streamingujących. Po drodze były jeszcze płyty VideoCD i DVD, również te ze straganów. Mam jendak wrażenie, że taki utrudniony dostep sprawiał, że niegdysiejsza młodzież dużo bardziej szanowała oglądane filmy, chętniej do nich wracała – no bo w sumie nie miała innego wyboru, skoro na horyzoncie nie pojawiało się nic nowego, szczególnie jeśli nie mieszkało się w dużym mieście z bezproblemowym dostępem do kina.
Czasami mam wrażenie, że mój gust filmowy zdefiniowały produkcje z młodości. Efekt jest taki, że zasypiałem na ambitniejszych (lub pseudoambitnych) produkcjach i zdecydowanie bardziej podobało mi się proste kino. Podoba dalej, więc może po prostu zatrzymałem się w filmowym rozwoju na poziomie nastolatka. Tak czy inaczej, oto zestawienie moich ulubionych filmów z młodości.
Commando
Opowieść o Johnie Matriksie – byłym komandosie, któremu niegdysiejszy przyjaciel (a później wróg) porwał córkę to pierwszy film, który widziałem na własnym magnetowidzie. Prawo autorskie w Polsce wtedy nie istniało, a przynajmniej takie odnoszę wrażenie, bo przegrywana kaseta była czymś naturalnym. Commando stał się też moją pierwszą przegrywaną kasetą i filmem, do którego wracałem setki razy. Typowy akcyjniak z lat 80. ubiegłego wieku, w roli głównej Arnold Schwarzenegger u szczytu swojej „akcyjniakowej” formy. Film banalnie prosty w opowieści i przesłaniu, jednak przy każdym obejrzeniu serwujący tę samą dawkę emocji. Znam na pamięć wszystkie teksty, jeśli zamknę oczy mogę dopowiedzieć sobie wyobraźnią większość scen.
Mortal Kombat
Moim zdaniem to wciąż najlepszy film na podstawie gry, w dodatku ze ścieżką dźwiękową, do której wracam regularnie (mam dwie kasety i płytę CD). Nie wydaje mi się by trzeba było przedstawiać fabułę, ale może jakimś cudem ktoś nie widział tego „filmu karate”. Grupa mistrzów sztuk walki zostaje zaproszona na tajemniczą wyspę by wziąć udział w turnieju, od którego zależą losy naszej planety. Ale o tym uczestnicy dowiadują się dopiero później, kiedy okazuje się, że to nie jest coś, na co się pisali. Świetne jak na swoje lata efekty specjalne, naprawdę udane czerpanie z kultowych już wtedy bijatyk, do tego świetna choreografia walk.
Terminator 2: Dzień Sądu
Przypomniałem sobie ten świetny film całkiem niedawno, był dostępny w promocji w Apple TV, najwyraźniej z okazji premiery Terminatora 6: Mroczne Przeznaczenie. Tyle lat na karku, a nie zestarzał się w ogóle. Po bardzo dobrym, mrocznym i przerażającym Terminatorze, dwójka pokazała tę intrygującą wizję przyszłości w minimalnie luźniejszy sposób. Terminator 2 jest jednym z nielicznych przykładów kontynuacji, które są lepsze od oryginału. I to zdecydowanie najlepsza odsłona serii, która dorobiła się kilku gorszych filmów.
Flight of the Navigator
To bez dwóch zdań lżejszy film niż którykolwiek z wymienionych wyżej. Lot nawigatora (choć chociażby Filmweb opisał ten film jako „Ucieczka nawigatora”) to kino familijne. Opowieść o młodym chłopcu, który znika w dziwnych okolicznościach. Kiedy odzyskuje przytomność, okazuje się że jest o kilka lat starszy, wszystko naokoło się zmieniło. Jakby tego było mało, lata dziwnym statkiem kosmicznym i marzy o tym by wrócić do swoich czasów. Dawno nie widziałem Lotu Nawigatora, ale wspominam go niezwykle ciepło.
The Goonies
Oglądam ten film zawsze kiedy pojawia się w telewizji. A wciąż pojawia się dość często i trudno się temu nie dziwić. Familijne kino akcji opowiadające o grupie młodych przyjaciół, którzy wpadają na trop tajemniczej mapy skarbów. Czy uda im się go znaleźć? Czy poznają tajemnicę Jednookiego Willy’ego? Gdybym miał wybrać mój ulubiony film przygodowy, wskazałbym właśnie The Goonies, które zawsze podobało mi się bardziej niż przygody Indiany Jonesa.
Kickboxer
Klasyczna opowieść o wojowniku, który trenuje pod okiem tajemniczego mistrza. Kickboxer to chyba najważniejszy film w karierze niezwykle popularnego wtedy Jean-Claudea Van Damme’a. Świetnie zrealizowane sceny walki, do tego specyficzna motywująca przemiana wojownika, która dość mocno została mi w głowie. Ja wiem, że to banalnie prosta opowieść, ale podobnie jak w Karate Kid zachęcała dzieciaków do treningów sztuk walki. Jedni wylądowali dzięki temu filmowi na zajęciach karate, inni – tak jak ja – walczyli z cieniem w zaciszu własnego pokoju.
Akademia Policyjna
I jeszcze coś na wesoło, bo przecież nie oglądałem tylko i wyłącznie “filmów karate” i klasycznych akcyjniaków z lat 80. ubiegłego wieku. Akademia Policyjna podobała mi się od jedynki do piątki, jednak to właśnie pierwsza odsłona rozpoczynająca historię sympatycznych stróżów prawa jest moją ulubioną. Głupkowaty humor, równie głupkowata opowieść, a jednak do dziś potrafi mnie rozbawić. W sumie fajnie byłoby sobie przypomnieć, jedna po drugiej, kilka odsłon Akademii Policyjnej. Tylko gdzie można ją dziś obejrzeć?
Łowca Androidów
Znany też w Polsce jako Blade Runner. Chyba najambitniejszy film z całego tego zestawienia, a na pewno najbardziej szanowany i kultowy. Świetna rola Harrisona Forda wcielającego się w tytułowego łowcę androidów, Ricka Deckarda. I chyba jeszcze lepsza Rutgera Hauera, który świetnie odegrał Roy’a Batty’ego. To film z 1982 roku, a jednak wciąż robi wrażenie oprawą i efektami specjalnymi. Lubię do niego wracać i wyłapywać smaczki. I trochę żałuję, że jednak nasza codzienność nie wygląda choć trochę podobnie jak ta z filmowej opowieści.
Gwiezdne Wojny: Nowa Nadzieja
IV epizod zawsze był i zawsze będzie moim ulubionym. Kiedy byłem dzieckiem, rodzice nagrali mi ten film z telewizji i pilnowałem kasety, jakby to był największy skarb w moim pokoju. To właśnie dzięki tej odsłonie zakochałem się w świecie Gwiezdnych Wojen i ta miłość trwa do dziś – nawet kiedy marka jest pod skrzydłami Disney’a, doczekała się miliona zabawne, skarpetek, majtek i szalików. To najbardziej naiwna opowieść z całej sagi, jednak najbardziej chwytająca za serce. A efekty specjalne wciąż nieźle wyglądają. Muszę się tylko zaopatrzyć w jakieś lepsze wersje, bo na półce stoi cała trylogia, ale tylko w wersji DVD.
Akira
Nie mogło zabraknąć choć jednego Anime. I to tego, przez które pokochałem japońską animację. Moim zdaniem w tym gatunku nie powstało nic lepszego i nie chcę by opowieść doczekała się hollywoodzkiej aktorskiej wersji. To się po prostu nie uda. Młody członek gangu motocyklowego zostaje poddany tajemniczym eksperymentom, w wyniku których zyskuje niesamowite moce. Niestety nie jest w stanie nad nimi zapanować. To opowieść o szaleństwie, ale i przyjaźni. Niesamowicie narysowane miasto przyszłości, kapitalna ścieżka dźwiękowa. Anime bez wad. I choć ma na karku 31 lat, wciąż broni się wizualnie. Może nie tak dobrze, jak trochę młodszy Ghost in the Shell (który też uwielbiam), ale jednak wciąż świetnie się Akirę ogląda.
A jakie są Wasze ulubione filmy z młodości? Ktoś w ogóle podpisałby się pod moją listą?
The post Moje ulubione filmy z młodości. A jakie są Wasze? appeared first on AntyWeb.
To tylko zajawka artykułu.
Jeśli chcesz przeczytać całość kliknij TUTAJ.