Wydarzenie, które wstrząsnęło warszawską Pragą, ma tragiczne konsekwencje dla dwóch rodzin. Policjant Bartosz Ż., mający zaledwie 21 lat, oddał śmiertelny strzał do swojego kolegi, Mateusza Biernackiego († 35 l.), osierocając tym samym dwoje małych dzieci. Prokuratura wnioskowała o areszt dla młodego funkcjonariusza, a sąd, choć nie przychylił się do tego wniosku, nałożył na niego poręczenie majątkowe oraz dozór policyjny.
TRAGEDIA NA PRADZE
W sobotnie popołudnie doszło do dramatycznych wydarzeń. Bartosz Ż. mógł być dopiero na początku swojej kariery w policji, posiadając jedynie 70 interwencji na koncie, ale jego decyzja w krytycznej chwili już na zawsze zdeterminuje jego życie. Zadzwonili sąsiedzi, alarmując służby o agresywnym mieszkańcu, Arturze Ch., który, według doniesień, miał biegać z maczetą. Jakież było zdziwienie, gdy na miejscu nie znaleziono żadnej niebezpiecznej broni. Do katastrofy doszło, gdy funkcjonariusz biegnąc do radiowozu, znalazł się w nieodpowiednim miejscu w nieodpowiednim czasie.
POTRZEBNA WALKA O ŻYCIE
Mateusz Biernacki został ciężko ranny w klatkę piersiową i natychmiastowo przewieziony do szpitala, gdzie rozpoczęła się dramatyczna walka o jego życie. Niestety, okazało się to bezskuteczne, a strzał od młodszego kolegi z policji okazał się fatalny w skutkach. Bartosz Ż. został oskarżony o przekroczenie uprawnień oraz niezasadne użycie broni, co w konsekwencji doprowadziło do śmierci człowieka. Grozi mu teraz kara nawet dożywotniego pozbawienia wolności.
CZAS NA OCENĘ DOWODÓW
Prokuratorzy, badając sprawę, dokonali analizy zebranych materiałów dowodowych, w tym nagrań z kamer, wideo z telefonu oraz przesłuchali świadków wydarzeń. Na podstawie zgromadzonych informacji złożono wniosek o tymczasowe aresztowanie Bartosza Ż. Jednak sąd, ogłaszając decyzję, postanowił o zwolnieniu go za poręczeniem majątkowym w wysokości 50 tysięcy złotych, wprowadzając dodatkowo dozór policyjny oraz zakaz zbliżania się do świadków i miejsca tragedii. Młody policjant został również zawieszony w czynnościach służbowych, co jest standardową procedurą w takich sytuacjach.