W piątek w „Super Expressie” pojawiły się kontrowersyjne informacje dotyczące minister ds. równości, Katarzyny Kotuli. Według doniesień minister miała wykorzystywać rządową limuzynę do wizyty w aptece. W rozmowie z Onetem Kotula zdecydowanie zaprzeczyła tym oskarżeniom, twierdząc, że sytuacja była zupełnie inna. – Kierowca nie podwiózł mnie pod aptekę. Mieszkam w tej okolicy, czekał na mnie, aż załatwię swoje sprawy, a potem zawiózł mnie do pracy – powiedziała posłanka Lewicy.
Nie wszystko jest takie, jak w gazetach
Fotoreporter „Super Expressu” uwiecznił minister Kotulę przed apteką na warszawskim Powiślu, gdzie, według relacji, wsiadła do rządowego samochodu i odjechała. Jednak Kotula wyjaśnia, że zdjęcie zostało zrobione we wtorek, kiedy jeszcze była w pracy, a na zwolnieniu lekarskim przebywa od środy. – We wtorek kupiłam niezbędne leki, aby przeżyć dzień. Wtedy jeszcze zajmowaliśmy się budżetem, a do wieczora podpisywałam ważne dokumenty rządowe. To właśnie wieczorem lekarz zdiagnozował anginę i zalecił L4 – dodała w rozmowie z Onetem.
Dalszy ciąg nieporozumień
Minister Kotula podkreśliła, że artykuł „Super Expressu” sugeruje, jakoby wzięła samochód służbowy, by w trakcie pracy lub podczas L4 wybrać się do apteki. – To absolutnie nieprawda – podsumowała minister, zdenerwowana zamieszaniem, które wywołały te insynuacje.
Warto również dodać, że w ostatnich tygodniach Główny Inspektorat Sanitarny ostrzega o narastającej fali zachorowań na COVID-19, której szczyt przewidywany jest na połowę października. – Liczba zachorowań w Polsce rośnie od końca czerwca, więc to zjawisko nie jest nowe – zauważył dr Paweł Grzesiowski, szef GIS, na konferencji prasowej.
W świetle tych wydarzeń, sprawa minister Kotuli ukazuje, jak łatwo można narażić reputację polityka na szwank, bazując na niepełnych informacjach. Czy media powinny bardziej odpowiedzialnie podchodzić do relacjonowania takich sytuacji? To pytanie pozostaje otwarte.