Alvin Gajadhur, były przewodniczący Inspekcji Transportu Drogowego oraz minister w ostatnim gabinecie Mateusza Morawieckiego, stanął przed zarzutami, jak podał rzecznik stołecznej Prokuratury Okręgowej. Sprawa dotyczy bezprawnego ujawnienia informacji służbowych, do których Gajadhur się nie przyznał. „Możecie mnie za pisanie prawdy wsadzić do więzienia, lecz ust mi nie zamkniecie” – oznajmił na swoim profilu.
Zarzuty za ujawnienie wiadomości służbowych
Były szef Inspekcji Transportu Drogowego usłyszał zarzuty dotyczące trzech czynów związanych z publikacją wiadomości służbowych, które miały miejsce 29 lutego oraz 26 marca roku ubiegłego. Ujawnione materiały obejmowały e-mail z 4 lutego 2016 roku, wysłany przez ówczesnego dyrektora Biura Spraw Wewnętrznych Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego do ministra infrastruktury i budownictwa, a także przesyłkę od pracownika GITD.
Informacje wewnętrzne i ich konsekwencje
W ocenie prokuratury, informacje, które Gajadhur upublicznił, stanowiły wiadomość przeznaczoną wyłącznie do użytku służbowego. „Zostały uzyskane w związku z wykonywaną funkcją i wbrew przyjętym zobowiązaniom, jakie nałożono na pracowników GITD w Polityce Bezpieczeństwa Informacji” – wyjaśnił prokurator Piotr Skiba w oficjalnym komunikacie.
Jak przekazano w oświadczeniu prokuratury, ujawnienie tego rodzaju informacji może skutkować wymierzeniem kary grzywny, ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności na okres do dwóch lat.
Gajadhur odnosi się do zarzutów
Alvin Gajadhur, nie przyznając się do winy, odmówił składania wyjaśnień. W mediach społecznościowych skomentował sytuację, zwracając się do ministra Klimczaka. „Do momentu, gdy bałagan i nieprawidłowości w Inspekcji Transportu Drogowego nie zostaną usunięte, będę to nagłaśniał” – zapowiedział. Dodał również, „jeśli zamierzacie postępować jak w 'dyktaturze’, to za pisanie prawdy możecie mnie uwięzić, ale ust mi nie zamkniecie”. „Stop cenzurze!” – zakończył swoją wypowiedź.
Źródło/foto: Polsat News