„`html
Wyspy Kanaryjskie, malowniczy archipelag wulkanicznych wysp, cieszą się ogromnym zainteresowaniem turystów z całej Europy, szczególnie zimą, gdy w innych miejscach panują mroźne temperatury. Jednak lokalna społeczność, zwłaszcza na Gran Canarii i Teneryfie, zaczyna się niepokoić rosnącą falą turystyki. Protesty i incydenty agresji zaczynają być codziennością, a mieszkańcy głośno wyrażają swoje obawy dotyczące konsekwencji masowego napływu gości.
Turystyka czy przekleństwo?
Choć turystyka jest kluczowym źródłem dochodów w regionie, po pandemii COVID-19, nastroje mieszkańców uległy znacznemu pogorszeniu. Brytyjczycy, będący największą grupą turystów, stali się obiektem ich frustracji. Z jednej strony, wielu mieszkańców utrzymuje się z turystyki, z drugiej jednak, to właśnie ona sprawia, że ich codzienność staje się coraz trudniejsza. Lokalne społeczności domagają się zmian w modelu turystycznym, wprowadzenia opłat dla turystów, ograniczenia sprzedaży nieruchomości obcokrajowcom oraz poprawy sytuacji mieszkaniowej dla mieszkańców.
Trudności i napięcia
Wojciech Sikorski, redaktor naczelny polskiej gazety i portalu NaKanarach.pl, od pięciu lat mieszkający na Gran Canarii, zwraca uwagę na narastające napięcia. W swojej rozmowie zaznacza, że niektórzy mieszkańcy nierzadko reagują porywczo na uwagi dotyczące ich zachowań. „Potrafią być agresywni, a czasem słyszy się wulgarnie wyrażone dezaprobaty. Niekiedy zdarza się, że dochodzi do fizycznych incydentów, co tylko potęguje negatywne emocje wśród turystów” – relacjonuje Sikorski.
Niechęć do przyjezdnych wydaje się wynikać z obaw przed drożyzną oraz pogorszeniem warunków życia. Mieszkańcy obwiniają turystów za wzrost cen mieszkań, co sprawia, że wielu Kanaryjczyków nie ma możliwości zakupu własnego lokum.
Turystyka w liczbach
W 2024 roku Hiszpania przyjęła rekordową liczbę 94 milionów zagranicznych gości, z czego 18 milionów wybrało Wyspy Kanaryjskie jako cel podróży. Wygląda na to, że przedstawią je jako raj, a dla lokalnych mieszkańców stają się raczej wyzwaniem.
Pytanie pozostaje otwarte – jak długo lokalna społeczność będzie w stanie tolerować ten akceptowany dotąd model, który z jednej strony przynosi dochody, a z drugiej rodzi frustrację i zaniepokojenie mieszkańców? Swoje przemyślenia na temat przyszłości turystyki na wyspach pozostawiamy otwarte do dyskusji.
„`