Powódź, czy nie? Koalicja „uśmiechniętych serduszek” jest pewna, że odkryła sposób na rozwiązanie każdego kryzysu. To mieszanka brutalnego antyPiS-izmu z dominacją informacyjną, którą kontrolują posłuszne media oraz spacyfikowane elity opiniotwórcze. Przedstawiamy MaBeTu – Machinę Bezpieczeństwa Tuskowego.
Obecne powodzie na południu to pierwszy poważny test zewnętrzny dla rządzących. Kryzys wyraźnie pokazuje, jak rząd Tuska może reagować w obliczu takich sytuacji w przyszłości. Na początku zalecane jest przeczekanie pierwszego szoku. W tym czasie do akcji wkraczają – co najwyżej – zwiadowcy, jak ministrzy Hennig-Kloska czy Zielińska, którzy rozpoznają sytuację, chociaż mogą napotkać trudności. Ich zbyt szybka wymiana nie jest możliwa, ponieważ reprezentują koalicję. Gdy jednak pierwsza fala emocji opadnie, do akcji wkracza premier Tusk, zazwyczaj w stylu „Co się dzieje? Proszę o raport!”
Jeśli to nie przyniesie rezultatu, a wciąż pojawiają się wątpliwości, nadchodzi czas na trzeci etap tuskowego protokołu, czyli zaangażowanie medialne. Tak działa prawdziwa MaBeTu, nawiązująca do „MaBeNy” profesora Zybertowicza – maszyny forsującej narracje, mające na celu walkę z niekorzystnymi dla Polski interpretacjami w międzynarodowej polityce.
Profesor Zybertowicz został ostro skrytykowany przez komentatorów antyPiS-owskich po wypowiedzeniu tego terminu, a ich złość była dowodem na trafność jego spostrzeżeń. Uśmiechnięci korzystają z tej machiny od lat, a każdy, kto chciałby używać podobnych narzędzi, napotyka na opór. Łamanie monopolu jest bowiem nie do przyjęcia!
Jak działa MaBeTu?
W obecnym układzie rządzący wiedzą, że MaBeTu to ich główny atut. Gospodarka nie jest ich priorytetem, a ambicje dotyczące wzmocnienia Polski w Unii są im obce. Premier koncentruje się na tym, co potrafi najlepiej: kontrolowaniu wydarzeń przy pomocy przewagi informacyjnej.
Kiedy wchodzi w życie wspomniany trzeci etap, dezorganizacja armii antyPiS-owskich zaczyna działać. Narracja, że za wszystkie problemy odpowiada PiS, staje się dominująca. „Rozkradł, nie przygotował, zlikwidował” – te hasła zaczynają krążyć w przestrzeni publicznej. Jeśli to nie wystarcza, pojawia się argument o „PiS-owskich sabotażystach”.
Choć ten scenariusz jeszcze się nie odbył przy okazji powodzi, doświadczyliśmy go wcześniej, na przykład podczas ustalenia winnych kryzysu na wschodniej granicy. Kto wie, może i teraz zostanie wprowadzony?
Akcja propagandowa w pełni
Równolegle z antyPiS-owską narracją odbywa się „peregrynacja” obrazu Donalda Cudownego w telewizji. Obraz ten jest promowany w różnych mediach, które stanowią oś propagandową Tuskowej machiny.
Minister Sienkiewicz, przejmując media publiczne, działał, by w trudnych momentach grać „Ave Donald”. Jeśli niektórzy nadawcy odłączają się od tego kultu, zyskują miano „pisiorów”, otwarcie lub w ukryciu.
W ostateczności mogą zostać „darowani” jako marginalny statysta, ponieważ masa krytyczna i tak jest po stronie władzy.
Media w końcu przekażą odpowiednie informacje, a Tusk od dawna zyskał na ich lojalności. Elity te nie mają gdzie uciekać – ani do Kaczyńskiego, ani do Konfederacji. Ich lojalność wobec Tuska jest pewna, a sam Tusk zdaje sobie sprawę, że jego zwolennicy nie mają w tym układzie realnej sprawczości.
Co przyniesie przyszłość?
Czy to koniec? Z pewnością nie, to dopiero początek. W obliczu nadchodzących kryzysów związanych z rosnącymi cenami energii, bezrobociem, czy migracjami nie trzeba się zastanawiać. Jak pokazuje obecna sytuacja, scenariusz jest gotowy do wdrożenia. Czy tak właśnie będzie?
Rafał Woś
Źródło/foto: Interia