W Jeleniej Górze toczy się zacięta walka z czasem, aby zmierzyć się ze skutkami powodzi. Maja Włoszczowska, znana postać polskiego kolarstwa górskiego, prowadzi działania mające na celu uratowanie rodzinnego interesu. — Nie możemy nawet używać pomp, ponieważ wszędzie stoi woda, a prądu brak — mówi z goryczą.
Rodzina Włoszczowskiej prowadzi firmę Quest, zajmującą się produkcją odzieży sportowej, która zmaga się z katastrofą zagrażającą nie tylko jej działalności, ale także zatrudnieniu ponad stu osób. Związana z Jelenią Górą od urodzenia, Włoszczowska staje w obliczu kryzysu, którego skala „przekracza dotychczasowe doświadczenia”.
Zalana hala produkcyjna, w której poziom wody sięga powyżej kolan, stanowiła kluczowy element firmy, w której znajdują się istotne maszyny. Jej brat, przerywając wakacje, przez dwie noce pracował nad zabezpieczeniem sprzętu. Mamy pompy, ale obecnie ich użycie nie ma sensu, gdyż wszędzie jest woda, a dodatkowo nie mamy dostępu do prądu — wyjaśnia była sportsmenka w rozmowie z „PS Onet”.
— Musieliśmy zamknąć sklep i szwalnię. Wszyscy pracownicy wspierają nas w walce o uratowanie fabryki. Przerwa w produkcji będzie ogromna, ale najważniejsze jest teraz zabezpieczenie sprzętu. Rocznie wytwarzamy kilkaset tysięcy strojów sportowych, mamy klientów nie tylko w Polsce, ale także zagranicą. Przestój w produkcji to duży problem, ale nie jest to obecnie najważniejsza kwestia — podkreśla Włoszczowska.
Wraz z nowymi złymi informacjami z Prudnika, ukazało się dramatyczne nagranie, w którym mowa jest o „dwóch metrach wody” [WIDEO].
— Nasza firma zatrudnia 160 pracowników, którzy zależą od pracy w naszej fabryce. Walczymy o uratowanie firmy i miejsc pracy dla naszych pracowników. Na razie nie jesteśmy w stanie określić dokładnych strat — przyznaje dwukrotna medalistka olimpijska.
Specjalna akcja Wisły Kraków ma na celu pomoc w nadchodzącym meczu z Odrą oraz wsparcie w postaci biletów.