W książce „Polska na wojnie” Zbigniew Parafianowicz ujawnia dramatyczne okoliczności związane z lotem prezydenta Andrzeja Dudy do Rzeszowa, w trakcie którego wystąpiła poważna awaria maszyny. Jeden z ministrów podzielił się swoim doświadczeniem: „Wysłałem SMS-a do żony, że jest problem z samolotem. Pożegnałem się.” Kolejny uczestnik zdarzeń zauważa: „Prezydent był widocznie zdenerwowany, ponaglał innych i używał przekleństw.” To wyznanie rzuca nowe światło na prowadzenie prezydenta w trudnych momentach.
WZLOT OKRUTNEJ AWARII
Prezydencki boeing 737-800 NG wystartował 25 marca 2022 roku z warszawskiego Okęcia o godzinie 12.50, a jego podróż do Rzeszowa miała trwać 45 minut. Na miejscu czekał Joe Biden, który składał swoją pierwszą wizytę w Polsce. Niestety, maszyna po chwili musiała zawrócić z powodu awarii zgłoszonej przez pilota.
NERWOWA ATMOSFERA W POWIETRZU
Ministrowie, którzy brali udział w tym locie, opisują chaos i nerwowość panującą na pokładzie. „Gdy wyłączono sygnalizację zapięcia pasów, wszyscy byli zdezorientowani” – mówi jeden z nich. Inny dodaje: „Stewardesa ponaglała mnie do powrotu na miejsce, wiedziałem, że sytuacja jest poważna.” W obliczu zagrożenia pasażerowie przyglądali się reakcjom wojskowych, mając nadzieję, że będą wiedzieć, co robić w tej krytycznej chwili.
PILOTOWIE NA ROZGRZEWCE
Na początku, wzbierał wśród podróżujących czarny humor, jednak szybko ustąpił on poczuciu grozy. „Siedziałem blisko szefa sztabu, który na początku był wyluzowany, ale jego spokój szybko zniknął” – opowiada jeden z wojskowych. Przerażenie nasiliło się, gdy pilot musiał zasygnalizować awarię dla kontroli lotów. Komunikat: „Mayday, mayday, mayday. Mamy problem ze stabilizatorem” odbił się szerokim echem.
AWARYJNE LĄDOWANIE POD CZUJNYM OKO WŁADZY
Podczas gdy maszyna krążyła nad Warszawą, zapadła decyzja o awaryjnym lądowaniu. „Pilot musiał stabilizować samolot po tym, jak silne przeciążenie skomplikowało sytuację” – relacjonuje jeden z uczestników, podkreślając, że nikt nie panikował, ale atmosfera była przygnębiająca. „Grobowa cisza zapanowała na pokładzie” – dodaje.
ZWROT W KIERUNKU DOBRYCH RELACJI POLSKO-AMERYKAŃSKICH
Awaria boeinga miała miejsce w kluczowym momencie, gdy Polska przekonywała Amerykanów do wsparcia Ukrainy. „Kiedy lądowaliśmy, nikt nie pytał o opóźnienie” – zauważa minister, dodając, że Amerykanie mogli mieć informacje o awarii dzięki nasłuchowi. Po całym zajściu atmosfera była jednak bardziej przyjazna, bez wzajemnych oskarżeń.
POWAGAWY I MANIPULACJE
Po lądowaniu ich myśli skupiły się na kwestii wyjaśnienia incydentu. „Badano możliwość dywersji” – informuje jeden z ministerialnych świadków. W obliczu tragedii z 10 kwietnia 2010 roku, wszyscy byli świadomi, że bezpieczeństwo VIP-ów nie może być bagatelizowane. Dodatkowo, piloci musieli podjąć decyzję, kiedy i jak wylądować z sytuacji awaryjnej, co tylko potwierdziło powagę sytuacji.
REFLEKSJE PO AWARII
Temat awarii boeinga wzbudził wiele emocji, jeszcze długo po jej zakończeniu. „Prezydent pytał o wyniki śledztwa, a ja nie miałem żadnych informacji” – mówi osoba z jego bliskiego otoczenia, podkreślając, że wprowadzono zmiany w bazie obsługującej loty VIP. Człowiek ze środowiska politycznego zaznacza, że nie można było dopuścić, by sytuacja z 2010 roku miała powtórkę.
Incydent z boeinga, mimo że zakończony pomyślnie, pozostaje w pamięci jako ostrzeżenie dla bezpieczeństwa najwyższych urzędników w Polsce. Każde opóźnienie i każdy problem na pokładzie mogą wpłynąć na międzynarodową politykę, a w przypadku awarii – na relacje z kluczowymi sojusznikami.