„Czuje się częścią tragedii, która miała miejsce w Auschwitz” – mówi ks. Manfred Deselaers, wiceprezes Krakowskiej Fundacji Centrum Dialogu i Modlitwy w Oświęcimiu. Choć osobiście nie może być obwiniany za czyny przeszłych pokoleń, to nie sposób oddzielić się od tej niewyobrażalnej traumy. Przyjechał tutaj po raz pierwszy w 1974 roku, a jego obecność to wynik głębokiego poczucia odpowiedzialności.
REPREZENTACJA NARODOWA A HISTORIA
Deselaers podkreśla, że w niemieckich szkołach temat Holokaustu nie był często podejmowany, co potęguje poczucie winy wobec historii. Uznaje, że to Niemcy są odpowiedzialni za stworzenie obozu, który na zawsze zmienił los milionów. „Nie wiem, czy jakikolwiek inny naród mógłby zorganizować coś tak strasznego jak Auschwitz, ale jestem pewien, że niemiecki naród potrafił to zrobić” – zaznacza.
KŁAMSTWO I DUMA
Na wejściu do obozu widnieje słynne hasło „Arbeit macht frei”, które jest nie tylko groteskowym kłamstwem, ale także symbolem okrucieństwa, które miało tam miejsce. To przypomnienie o tym, że historia nie jest tylko zbiorem dat i faktów, ale także moralnym obowiązkiem wobec tych, którzy cierpieli. „Chcę żyć tak, aby móc spojrzeć w oczy byłym więźniom”, mówi Deselaers, rozważając osobistą odpowiedzialność, która nigdy się nie kończy.
Każda wizyta w Auschwitz jest bolesnym przypomnieniem o przeszłości, o której nie można zapomnieć. W obliczu takiej tragedii każdy z nas powinien zastanowić się nad własnym miejscem w historii i nad tym, co możemy zrobić, aby uczcić pamięć tych, którzy stracili swoje życie w tej strasznej rzeczywistości.