Krzysztof Stanowski, znany dziennikarz, ogłosił, że zamierza ubiegać się o fotel prezydenta, przy czym podkreślił, że nie ma zamiaru pełnić tej roli. Stwierdził, że potrzebuje 100 tysięcy podpisów, aby stać się oficjalnym kandydatem. Podczas transmisji w mediach społecznościowych zapowiedział, że jego kampania będzie miała nowatorski charakter, „jakiego Polska jeszcze nie widziała”, i dodał, że ma nadzieję na dobrą zabawę, co wywołało mieszane reakcje wśród odbiorców.
Poważne wybory
We wtorek wieczorem Stanowski opublikował wideo, na którym występował przed flagami Polski, Niemiec, Unii Europejskiej i NATO. Podczas swojej wypowiedzi zaznaczył, że nadchodzące wybory prezydenckie mają ogromne znaczenie i są kluczowe dla przyszłości kraju. Podkreślił, że wielu wyborców boryka się z problemem znalezienia kandydata, z którym mogliby się utożsamiać.
Krytyka konkurencji
Dziennikarz skrytykował dotychczasowych pretendentów do prezydentury, wyrażając przekonanie, że żaden z nich nie spełnia oczekiwań wyborców. Stanowski stwierdził, że jego celem jest uwypuklenie „wyborczej katastrofy”. W rozmowie podkreślił, że nie uważa się za kompetentnego kandydata, dodając ze szczerością, że nie „stać go na bycie prezydentem”, ze względu na zbyt niskie wynagrodzenie tego stanowiska.
Pokazanie kampanii od kuchni
Stanowski zadeklarował, że kandydować będzie, aby zaprezentować, jak przebiega kampania wyborcza. Chce wziąć udział w debacie telewizyjnej, przygotować materiały promocyjne oraz pokazać kulisy rywalizacji, w której sporo braków dostrzega. Dodał, że jego zamiarem jest być „kamieniem w bucie” dla innych kandydatów, co może wprowadzić nowe spojrzenie na tę rywalizację.
W środę 15 stycznia opublikowano postanowienie marszałka Sejmu Szymona Hołowni odnośnie do daty wyborów prezydenckich. Głosowanie zaplanowano na niedzielę 18 maja, a ewentualna druga tura odbędzie się 1 czerwca. Na liście potencjalnych kandydatów coraz więcej osób wyraża chęć startu w wyścigu o kluczowy urząd w państwie.
Źródło/foto: Interia