Gdy strażak z Ołdrzychowic Kłodzkich, Krzysztof Smyk, bez chwili snu i odpoczynku starał się ratować mieszkańców wioski przed powodzią, jego własny dom wypełniała woda aż po sufit. Po raz czwarty żywioł odebrał mu cały dobytek. „Już nie mam siły na remont” — mówi zrozpaczony, podkreślając, że teraz najważniejsze jest dla niego zadbanie o siebie i swoją mamę oraz znalezienie suchego miejsca do życia.
Gdy w gminie Kłodzko, w Dolnym Śląsku, zaczęły napływać alerty o lokalnych podtopieniach, a później komunikaty o ewakuacji, Krzysztof z oddaniem ruszył na pomoc mieszkańcom niewielkiej miejscowości. Pełnił rolę ratownika, zabezpieczając budynki przed zalaniem, ewakuując ludzi oraz ratując ich mienie, w ogóle nie myśląc o własnym.
„Nie spałem przez ponad dwa dni, ani nie odpoczywałem. Nie było nawet czasu na jedzenie, bo syrena wzywała nas do kolejnych interwencji. Nikt nie myślał o sobie, działała adrenalina. W tym samym czasie woda zalewała mój dom” — relacjonuje strażak.
Krzysztof był poza domem od 12 września. Po ustąpieniu powodzi wrócił do swego mieszkania i z przerażeniem stwierdził, że niewiele z niego pozostało. „W czwartek dopiero miałem okazję zobaczyć, co się stało. Całe wyposażenie, meble — wszystko do wyrzucenia. Pozostał jedynie muł, odór i zniszczone meble oraz ściany, od których odpada tynk. Mieszkanie wymaga generalnego remontu, a wyposażenie nadaje się do wyrzucenia. Została tylko miska z kilkoma ubraniami, które nie uległy zniszczeniu” — mówi w rozmowie z „Faktem”.
„Ten budynek został zalany czwarty raz — w 1997, 2005, 2010 i teraz. Poziom wody za każdym razem był inny, ale teraz sięgnął 1,8 m, co porównywalne jest z zalaniem w 1997 roku. Nie mam już siły na kolejny remont, bo sytuacja się powtarza. Po czterech latach od ostatniego remontu wszystko znowu poszło” — dodaje beznadziejnie, pokazując zdjęcia, na których widać zniszczone ściany oraz meble.
Pan Krzysztof mieszkał w zalanym domu z mamą. Obecnie zatrzymali się u jej siostry, ale co dalej? „Chcę wezwać nadzór budowlany, by ocenił, czy remont ma sens. Nie wiemy, co przyniesie przyszłość. Nie wiem, jaką decyzję podjąć, by móc normalnie żyć. Potrzebuję jedynie suchego dachu nad głową” — wyznaje strażak.
Ołdrzychowice Kłodzkie po powodzi wyglądają jak zniszczona wojną miejscowość. „Jak po wojnie. Na ulicy Fabrycznej, gdzie teraz nocujemy, wciąż nie ma prądu. Dopiero wczoraj zaczęli montować słupy energetyczne, bo nasze zostały powalone. Drogi są zniszczone, a trzy mosty zerwane. Miejscowość wygląda tragicznie, ale nikt tego nie pokazuje w telewizji, bo to mała wioska” — relacjonuje.
„Najbardziej potrzebujemy teraz osuszaczy i sprzętu do usunięcia skutków powodzi. Idzie zima, woda nie wyschnie. Moje ściany to już tragedia po czterech zalaniach. Woda się wydobywa, nie ma możliwości, żeby to dosuszyć. Co z tego, że wstawię nagrzewnicę, skoro zaraz przyjdą ogromne rachunki za prąd? Poza tym nie ma prądu, moje liczniki stały w wodzie przez dwa dni i muszę je wymienić” — mówi zrezygnowany.
Koleżanki i koledzy z jednostki namówili pana Krzysztofa do założenia zbiórki internetowej na remont domu. Kwota, którą ustalił, to 50 tys. zł, co w obliczu zniszczeń wydaje się kroplą w morzu potrzeb. „Obiecuje, że w zamian za wsparcie mogę zaoferować tylko podziękowania oraz pomoc innym. Teraz to ja potrzebuję pomocy” — przyznaje z trudnością.
Fakt oraz Fundacja Faktu organizują pomoc dla osób dotkniętych tragiczną powodzią w południowej Polsce. Możesz wesprzeć zbiórkę „Razem dla powodzian”, wpłacając pieniądze na rachunek bankowy: 56 1240 6292 1111 0010 8942 9968 lub korzystając z szybkiego przelewu na stronie Fundacji Faktu.