Dariusz Matecki, poseł PiS, w trakcie swojego wystąpienia sejmowego zwrócił uwagę, że Polska stoi w obliczu zagrożenia dla swojej niepodległości i suwerenności, wskazując na wpływy Berlina w kraju. Na mównicy, podczas 21. posiedzenia Sejmu X kadencji, zaapelował do Polaków o aktywny udział w marszach z okazji Dnia Niepodległości. Jego emocjonalne wystąpienie wzbudziło kontrowersje, szczególnie po zjeździe z mównicy, kiedy to wyraził swoje zdanie w niegrzeczny sposób wobec posłów koalicji rządzącej.
OSPÓJNIE O NIEPODLEGŁOŚCI
W piątek wieczorem, przy niemal pustej sali, Matecki oświadczył, że kraj zmaga się z wyzwaniami ze strony eurokratów, dążących do wprowadzenia znaczących zmian w traktatach Unii Europejskiej. „Komisja Europejska stara się stworzyć federalne państwo z centralną władzą w Brukseli, a tym samym w Berlinie,” podkreślił polityk. Następnie wskazał, że „Dziś Berlin ma w Polsce swojego człowieka, a nasza niepodległość, suwerenność znów jest zagrożona”.
MARSZ NIEPODLEGŁOŚCI I SKANDALICZNE WYPOWIEDZI
Odnosząc się do Dnia Niepodległości, Matecki informował o organizowanych wydarzeniach, w tym Marszu Niepodległości, który ma się odbyć o godzinie 14:00 na rondzie im. Romana Dmowskiego. W Szczecinie o 10:00 odbędzie się msza święta za ojczyznę, a lokalny marsz wyruszy z placu solidarności o godzinie 12:00.
Po zejściu z mównicy, w emocjonalnym przypływie, polityk zwrócił się do posłów koalicji rządzącej, wykrzykując kontrowersyjne słowa „ryj patusy”. Incydent ten został zarejestrowany przez kamery sejmowe, co tylko spotęgowało falę krytyki wobec posła.
PROBLEMY Z PRACĄ W LASACH PAŃSTWOWYCH
Warto przypomnieć, że pod koniec października wicedyrektor Lasów Państwowych złożył dwa zawiadomienia do prokuratury dotyczące Dariusza Mateckiego. Poseł, który od 2020 roku był zatrudniony w Lasach, według przeprowadzonego audytu miał w tym okresie minimalny udział w pracach organu. Pracownicy Centrum Informacyjnego Lasów Państwowych widzieli go raptem pięć razy w ciągu 2,5 roku, podczas gdy zalogował się do systemu tylko osiem razy.
W zawiadomieniach mowa jest o niewłaściwym wykonywaniu umowy o pracę oraz pobieraniu nienależnego wynagrodzenia. Dyrekcja zapowiada dochodzenie zwrotu ponad 320 tys. złotych, co tylko pogłębia kontrowersje wokół postaci Mateckiego.
Źródło/foto: Interia