W trakcie pogrzebu w mazowieckim Różanie, sytuacja przybrała niespodziewany obrót, gdyż nagle zgasło światło, co zaskoczyło uczestników ceremonii. Uroczystość odbywała się w parafii św. Anny, kiedy to w momencie wprowadzania trumny do świątyni zapadła ciemność. Wierni byli zszokowani, a niektórzy zaczęli podejrzewać, że proboszcz mógł zaniedbać opłaty za prąd.
AWARIA CZY ZANIEDBANIE?
Jak relacjonuje serwis Moja Ostrołęka, dalsza część żałobnej ceremonii odbyła się w zupełnej ciemności oraz bez nagłośnienia. – To był szok, zwłaszcza w tak ważnym momencie, tuż przed mszą pogrzebową – powiedział jeden z uczestników. Mimo iż proboszcz twierdzi, że doszło do awarii, coraz więcej wiernych jest sceptycznych co do jego tłumaczeń, uważając, że to odzwierciedla brak dbałości o terminowe regulowanie rachunków.
REAKCJA DOSTAWCY ENERGII
Dziennikarze z lokalnych mediów dotarli do Polskiej Grupy Energetycznej, która poinformowała, że nie odnotowała żadnych problemów z dostawą prądu tego dnia w okolicy kościoła. Spółka nie otrzymała żadnych zgłoszeń o awarii, co tylko wzmacnia wątpliwości dotyczące wyjaśnień proboszcza.
TŁUMACZENIA PROBOSZCZA
Sam proboszcz zapewnił, że rachunki za energię zostały uregulowane, przyznając jednocześnie, iż mógł nieznacznie spóźnić się z płatnością. – Był pewien poślizg, ale byłem w kontakcie z rejonem energetycznym i myślałem, że poinformują mnie o ewentualnych zaległościach – tłumaczył. Podkreślił również, że tuż przed mszą wszystko działało prawidłowo, a pięć minut przed jej rozpoczęciem zarówno światło, jak i ogrzewanie były włączone.
Proboszcz zaznaczył, że podczas rozmowy z pracownikiem PGE nie otrzymał informacji o jakichkolwiek problemach. Na zakończenie obiecał, że na kolejnej mszy nie zabraknie ani prądu, ani ogrzewania, więc parafianie mogą czuć się uspokojeni.
Źródło/foto: Polsat News