W Telewizji Polskiej zapanował skandal o zabarwieniu nepotyzmu na najwyższych szczeblach. Jak informuje Piotr Krysiak, autor książki „Dziewczyny z Dubaju”, jeden z dyrektorów stacji zatrudnił swoją partnerkę, powierzając jej rolę osobistej sekretarki. Ta sprawa wzbudziła liczne kontrowersje wśród pracowników oraz w opinii publicznej.
Niecodzienne relacje w TVP
Sytuacja, w której życiowi partnerzy współpracują ze sobą, staje się tematem licznych plotek oraz ironicznych komentarzy w korytarzach TVP. Krysiak relacjonuje, że dyrektor przywoził swoją sekretarkę pod drzwi budynku, a następnie oddalał się, aby spotkać się z nią z powrotem w miejscu pracy. Kiedy jednak zaczęto dostrzegać ten schemat, para zdecydowała się na zmianę strategii, co nie umknęło uwadze innych pracowników.
„Jeden z dyrektorów TVP zatrudnił swoją… partnerkę. W telewizji jest mnóstwo miejsc pracy, a on wymyślił, że jej rolą ma być jego osobista sekretarka z satysfakcjonującą pensją. To nie żart. W siedzibie TVP jedni trzymają się za brzuch ze śmiechu, a inni są kompletnie wściekli” — pisze Krysiak.
Niepewność co do statusu związku
Dyrektor rzekomo już kilkukrotnie tłumaczył się, zapewniając, że jego partnerka jedynie bywa w jego mieszkaniu. Jednak inny pracownik TVP sugeruje, że dyrektor ma żonę, a nie partnerkę, i radzi Krysiakowi weryfikację źródeł. Krysiak zaznacza, że jego informacje są potwierdzone, a sytuacja w TVP wydaje się być zagadkowa: „Nikt dokładnie nie wie, kim jest pani Monika — czy to żona, była żona, partnerka, a może była partnerka.”
Reakcja TVP
Piotr Krysiak próbował uzyskać komentarz od Telewizji Polskiej, jednak odpowiedź z Działu Komunikacji Korporacyjnej nie wyjaśniała sprawy. „Pani Monika S. pracuje w Telewizyjnej Agencji Informacyjnej na stanowisku głównej specjalistki i zajmuje się obsługą sekretariatu. Nie możemy ujawniać szczegółów dotyczących wynagrodzenia, jednak obowiązuje ją regulamin wynagradzania” — wyjaśnia TVP w wydanym oświadczeniu.
Krysiak nie tylko dokładnie opisał tę kontrowersyjną sytuację, ale również ujawnil tożsamość dyrektora oraz wysokość pensji sekretarki, która wynosiła 11 tysięcy złotych.
Dyskusja o etyce w instytucjach publicznych
To kolejny przypadek, który stawia pod znakiem zapytania etykę w praktykach kadrowych w państwowych instytucjach oraz budzi pytania o odpowiedzialność oraz przejrzystość w obsadzaniu stanowisk. Dyskusje w tej sprawie z pewnością będą się nadal toczyć, zarówno w mediach, jak i wśród opinii publicznej.