Dzisiaj jest 19 września 2024 r.
Chcę dodać własny artykuł

Konsekwencje decyzji PKW: Przestępstwo, kara i co dalej dla obywateli?

Decyzja Państwowej Komisji Wyborczej stanowi adekwatną karę dla Prawa i Sprawiedliwości za wykorzystywanie budżetu oraz instytucji państwowych – od mediów publicznych po urzędy – jako narzędzi w kampaniach wyborczych i autopromocyjnych. Ta decyzja z pewnością korzystnie wpływa na sytuację Donalda Tuska, gdyż osłabia pozycję Jarosława Kaczyńskiego na początku kampanii prezydenckiej. Niemniej jednak, uznanie tej decyzji oraz innych rozliczeń za rozwiązanie problemów rządzenia byłoby poważnym błędem koalicji.

KOMPROMISY W KOALICJI

Koalicja powinna dążyć do zawarcia porozumień w kwestiach takich jak składka zdrowotna, preferencyjny kredyt mieszkaniowy (w formie osłonowej, ale nie zastępującej programu budowy mieszkań komunalnych) oraz liczne regulacje podatkowe i pomysły redystrybucyjne. Niezbędne jest także osiągnięcie kompromisu w sprawach aborcji i związków partnerskich.

Wszystkie ustawy, które będą efektem tych kompromisów, stanowić będą istotne narzędzie mobilizacyjne w nadchodzącej kampanii prezydenckiej. Aby Polacy mieli motywację do głosowania na kandydata koalicji, konieczne jest zaprezentowanie konkretnej wizji państwa, wyrażonej w uchwałach parlamentu, nawet jeśli ta wizja napotka na opór ze strony prezydenta lub trybunału Julii Przyłębskiej.

Brak takich porozumień spowoduje, że nawet najbardziej symboliczne rozliczenia nie przyciągną elektoratu koalicji do wyborów prezydenckich. Dlaczego mieliby się mobilizować, jeśli nie widzą dla siebie konkretnego celu?

Koalicja musi nauczyć się współpracować i wygasić wewnętrzne spory, aby uniknąć porażki w wyborach prezydenckich. W przeciwnym razie, konfrontując się z kluczowymi instytucjami, które mogą postrzegać rządzenie jako okupację, może dojść do dryfowania bez jakiejkolwiek władzy. Taka sytuacja zawsze prowadzi do nieuchronnego zatonięcia.

KANDYDATURA I STRATEGIE KACZYŃSKIEGO

Decyzja PKW z pewnością nie ułatwi Jarosławowi Kaczyńskiemu ani utrzymania władzy w PiS na kolejne pięć lat, ani prowadzenia skutecznej kampanii prezydenckiej. W oczach Kaczyńskiego najważniejsza jest kampania, która uniemożliwi koalicji zdobycie prezydentury. Koalicyjny prezydent oznaczałby osłabienie Kaczyńskiego w kwestii zarządzania Trybunałem Konstytucyjnym, bankiem centralnym i Krajową Radą Sądownictwa, a także otworzyłby drogę do dalszych rozliczeń.

Niedawne stwierdzenie Kaczyńskiego, że jego następcą powinien być Mariusz Błaszczak, wskazuje na defensywną taktykę. To powrót do strategii z lat 2007-2010, w której Kaczyński i PiS, nie mając wpływu na struktury państwowe, przetrwać do czasu odzyskania pełni władzy.

Wcześniej Tusk blokował rozliczenia z kontrowersyjnych działań pierwszych rządów PiS. Obecnie sam stał się gorącym zwolennikiem takich rozliczeń, i to w ich najbardziej rygorystycznej formie. Rządy Kaczyńskiego w latach 2006-2007 były zdecydowanie bardziej ostrożne niż w latach 2015-2023.

Teraz Kaczyński rządzi tak, jakby nie obawiał się utraty kontroli. Przyzwyczaił do tego nie tylko siebie, ale i całą Zjednoczoną Prawicę. Mariusz Kamiński mógł prowadzić prywatne śledztwa przeciw swoim konkurentom, jednak te działania skupiły się na wewnętrznych rozgrywkach i rzadko kończyły się procedurami prokuratorskimi i wyrokami skazującymi. Dlatego nowa władza posiada wiele dowodów do wykorzystania w mediach.

MORAWIECKI I PRAGMATYZM

Gdyby Kaczyński przestrzegał choć części zasad państwowych przez te osiem lat, wysokiej rangi urzędnicy Zjednoczonej Prawicy nie musieliby obawiać się immunitetów ani uciekać za granicę, co negatywnie wpływa na wizerunek PiS. Przykłady Sławomira Nowaka czy Stanisława Gawłowskiego z PO pokazują, że za rządów PiS nie trzeba było uciekać, aby uniknąć aresztu.

Osłabiony Kaczyński zmierza zatem do „bunkra”, z którego nie wszyscy mogą po nim podążyć. Mateusz Morawiecki, który przekonał się, że Kaczyński nie planuje uczynić go swoim następcą, wydaje się być pierwszym, który pragnie zachować obecność na powierzchni. Jego zwolennicy są pragmatyczni, lecz nie cyniczni – łączą pragmatyzm z ideowością.

Ich poglądy, może nie do końca zbieżne z poglądami Tuska, pokazują ich autentyczną niechęć wobec Niemiec i Francji oraz niepewność wobec Unii Europejskiej. Zamiast zbliżać się do Putina z Orbanem, opowiedzieli się za sojuszem z Meloni, co niekoniecznie musi być cynizmem, ale odzwierciedla ich poglądy.

To Morawiecki oraz jego otoczenie usiłowali na wszelkie sposoby zrealizować fundusze z Krajowego Planu Odbudowy dla Polski. Ich wysiłki mogły zakończyć się sukcesem, gdyby nie opór ze strony Ziobry i Dudy. Jeśli ludzie władzy chcą rozpocząć dialog z opozycją (nawet po jej możliwym osłabieniu), należałoby rozmawiać z Morawieckim, a nie z takimi postaciami jak Czarnek czy Szydło.

Warto jednak zadać pytanie, jak prowadzić rozmowy z Morawieckim, podczas gdy jednocześnie podejmuje się działania zmierzające do jego eliminacji? Rozsądna władza stara się osłabiać opozycję po to, aby w przyszłości móc z nią negocjować. Tusk może być rozsądny, lecz czy w tej sprawie wykazałby się takim samym rozsądkiem?

Nie ma uzasadnienia, by lubić lub tolerować Morawieckiego w polskiej polityce. Ale jeśli Tusk nie zdoła znaleźć partnera do rozmów w prawej stronie sceny politycznej, może podjąć politykę całkowitego rozbicia struktur oraz środowisk prawicy dzisiaj. Oczywiście, jest to rozwiązanie kuszące, jednak ryzykowne, nie tylko dla niego, ale dla samego państwa, w którym przynajmniej połowa obywateli ma skrajnie lub umiarkowanie prawicowe poglądy. Tusk w pełni zdaje sobie z tego sprawę, jak pokazuje jego stanowisko w kwestiach granic, imigrantów oraz armii.

Koniec końców, Tusk staje przed dylematem: może pełnić rolę lidera lewicy, prawicy czy centrum, ale w wielopartyjnej demokracji jego strategia musi być starannie przemyślana.

Źródło/foto: Interia

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Oldest
Newest Most Voted
Inline Feedbacks
View all comments

Przeczytaj również:

Artykuły minuta po minucie