W programie „7. Dzień Tygodnia w Radiu ZET” wybuchła emocjonująca dyskusja na temat raportu dotyczącego Karola Nawrockiego i jego rzekomych powiązań z trójmiejskim półświatkiem. W ostatnich dniach w rękach służb znalazł się Olgierd L., którego nazwisko pojawiło się w tym dokumencie. Anna Gembicka z PiS odniosła się do raportu, porównując sytuację do hipotetycznych oskarżeń wobec Joanny Kluzik-Rostkowskiej, które mogłyby wynikać z jej znajomości z Kingą Gajewską, mającą związki z osobami z przeszłością kryminalną. Jej słowa wywołały oburzenie wśród innych polityków, co skłoniło prowadzącego audycję, Andrzeja Stankiewicza, do interwencji.
Raport i jego konsekwencje
W kontekście raportu, który krąży w PiS, na jaw wyszły informacje o rzekomych kontaktach szefa IPN z osobami ze środowisk przestępczych, neonazistowskich oraz kibolami ekip Lechii Gdańsk i członkami gangu motocyklowego Bad Company. W czwartek 5 grudnia zatrzymano jednego z członków tego gangu, Olgierda L. Dokument trafił w ręce Jarosława Kaczyńskiego, a jego szczegóły omówili Andrzej Stankiewicz oraz Kamil Dziubka w programie „Stan Wyjątkowy”.
Obronne stanowisko Gembickiej
Gembicka stwierdziła, że Nawrocki nie jest odpowiedzialny za osoby, które biorą udział w różnorakich uroczystościach historycznych czy państwowych. Twierdziła, że każdy polityk uczestniczy w wielu wydarzeniach, a obciążanie ich odpowiedzialnością za przeszłość innych byłoby absurdalne. Miała na myśli specyfikę pomówień, gdyż porównanie do Kluzik-Rostkowskiej miało podkreślić niewłaściwość takich zarzutów.
Polityczne napięcia
Reakcja pozostałych polityków była ostrzejsza. Joanna Kluzik-Rostkowska z KO stanowczo zaprotestowała, domagając się wycofania z porównania. Robert Biedroń z Lewicy również zwrócił uwagę na niedopuszczalność tego typu zestawień, podkreślając, że takie porównania nie powinny mieć miejsca w debacie publicznej. Andrzej Stankiewicz starał się ostudzić nastroje, przypominając, że Kluzik-Rostkowska nie miała kontaktu z rodziną Gajewskiej, co czyni porównanie jeszcze bardziej nieadekwatnym.
Cała sytuacja pokazuje, jak łatwo w polityce można rozsiewać wątpliwości oraz wciągać w dyskusje osoby, które nie mają bezpośredniego związku z oskarżeniami. W obliczu rosnącego napięcia w debacie publicznej, dążenie do obiektywności i dokładności w wypowiedziach staje się coraz bardziej istotne.