W czwartek miała miejsce tragiczna katastrofa lotnicza w USA, w której uczestniczył pasażerski samolot linii American Airlines oraz wojskowy śmigłowiec Sikorsky H60 Black Hawk. Na pokładzie samolotu znajdowały się 64 osoby, a w helikopterze trzech żołnierzy. Niestety, z rzeki Potomak, do której spadły maszyny, wydobyto ciała 19 ofiar.
Do zdarzenia doszło na wysokości około 100 metrów, gdy samolot przygotowywał się do lądowania. Służby nadal prowadzą śledztwo, aby ustalić, dlaczego śmigłowiec znalazł się na tej samej trajektorii co samolot. Na kilka sekund przed katastrofą pilot Black Hawka otrzymał pytanie od kontrolera lotów, czy dostrzega nadlatujący samolot, na co odpowiedział twierdząco.
Wypowiedź eksperta
W Gościu Polsat News na temat przyczyn zdarzenia wypowiedział się kapitan rezerwy Witold Sokół, były pilot wojskowy, który zwrócił uwagę, że kluczową rolę w tej tragedii odegrał kontroler lotów, który nie poinformował pilota o kursie kolizyjnym. Ekspert zauważył również, że mogło dojść do zamieszania w identyfikacji świateł samolotu. „Mając na uwadze, że była noc, pilot mógł zobaczyć odległy samolot i pomylić go z światłami miasta” – mówił Sokół.
Trudne warunki i szkolenie
Zdaniem eksperta, katastrofa mogła być także spowodowana trudnymi warunkami lotu. Port lotniczy Reagan, znajdujący się zaledwie pięć kilometrów na południe od Waszyngtonu, mógł wpłynąć na mylne postrzeganie przez pilota świateł innych statków powietrznych. Dodatkowo, jak podała agencja AFP, lot śmigłowca był szkoleniowy, co sugeruje, że pilot mógł być w trakcie przygotowań do przewozów VIP-ów. „Taki lot był jak najbardziej uprawniony, ponieważ szkolenie powinno odbywać się w warunkach zbliżonych do rzeczywistych” – podkreślił Sokół.
Zarówno sytuacja, jak i działania wstępnych śledztw pokazują, że w lotnictwie każda sekunda ma ogromne znaczenie. W przypadku tej tragedii, zdaje się, że zbyt wiele elementów złożyło się na ten tragiczny finał.
Źródło/foto: Polsat News