Przez Warszawę przeszedł kolejny strajk przedsiębiorców. Nie zgromadził tłumów, jednak atmosfera daleka była od pokojowej. Przed kancelarią premiera doszło do konfrontacji z policją, a wcześniej próbowano odholować auto Pawła Tanajny, współorganizatora protestu.
Demonstracja przedsiębiorców rozpoczęła się po godzinie 16. Chcąc ominąć zakaz zgromadzeń, zebrani zamierzali protestować w samochodach, zaczęli krążyć wokół ronda Dmowskiego, przez co zakorkowały się Aleje Jerozolimskie i ul. Marszałkowska.
Po samochodowym proteście przedsiębiorcy pieszo ruszyli przed Sejm, a następnie kancelarię premiera. – To my pracujemy na dobrobyt, ale dobrobyt nasz, a nie tych nierobów z Wiejskiej i Mateusza – krzyczał jeden z protestujących. Jak widać na nagraniach zamieszczonych w mediach społecznościowych, przed siedzibą KPRM atmosfera już była bardzo napięta i doszło do przepychanek z policją. Strajkujący krzyczeli do mundurowych: „milicja”, „bandyci”.
Strajkujący przedsiębiorcy domagają się m.in. utrzymania miejsc pracy, obniżenia podatków oraz składek na ZUS, zahamowania obniżek pensji, a także odszkodowań dla przedsiębiorstw za kwarantannę. Wśród postulatów są także dymisje premiera Mateusza Morawieckiego i ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego oraz obniżenie wynagrodzeń w administracji.
źródło: metrowarszawa.gazeta.pl