Najpierw respiratory od handlarza bronią, których nikt te widział, teraz kolejne fakty wychodzą na jaw. Z miliona koreańskich testów jakie Ministerstwo Zdrowia kupiło za 125 mln zł przyjechało tylko 150 tysięcy. I nikt ich nie używa.
Czarne chmury zbierają się nad głową ministra Szumowskiego. Kolejna afera z jego osobą na czele wychodzi na światło dzienne. Tym razem chodzi o testy antygenowe firmy PCL kupione razem z aparatami do ich przeprowadzenia. Miały być stosowane w domach pomocy społecznej, bo dają wynik w ciągu 15 minut, podczas gdy przeprowadzenie testów genetycznych trwa w samym tylko laboratorium kilka godzin. Resort kilka razy zapewniał nas, że kupił testy antygenowe dzięki specjalnym staraniom i „kontaktom na szczeblach rządowych”.
Na początku Ministerstwo utrzymywało, że kupiło 27 tys. sztuk testów i dopiero po ich sprawdzeniu dokupi cały milion. „Jeżeli wyniki walidacji okażą się pozytywne, to całkowita wartość kontraktu może sięgnąć 29,6 mln dolarów” – pisał 21 kwietnia rzecznik ministerstwa Wojciech Anrusiewicz. Pytaliśmy wówczas, dlaczego „na próbę” kupiono aż 27 tys. testów, a nie na przykład tysiąc. Na to pytanie nie dostaliśmy odpowiedzi.
Pierwsze partie testów przekazano do trzech miejsc w warszawie: szpitala MSWiA, Wojewódzkiego Szpitala Zakaźnego i Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny, gdzie miały być sprawdzane.
NIZP-PZH poinformował jednak, że wcale nie przeprowadza walidacji testów firmy PCL, ale tylko dokonał ich „sprawdzenia”. W połowie maja ujawniono, że w szpitalach sprawdzanie testów antygenowych z Korei wypadło fatalnie; Ministerstwo Zdrowia zapowiedziało natomiast sprawdzanie testów w kolejnych szpitalach i rychłe opublikowanie raportu na temat ich skuteczności.
Niedługo później wyszło na jaw, że resort 9 kwietnia zapłacił za milion testów i 500 analizatorów. Według kursu dolara z tego dnia wydał więc od ręki prawie 125 mln zł.
Do dziś nie ujawniono żadnego raportu z testów. Ministerstwo milczy o testach antygenowych”. Wiemy tylko, że ostatecznie do Polski przywieziono 150 tys. sztuk testów PCL. Są składowane w Centralnej Bazie Rezerw Sanitarno-Przeciwepidemicznych w Porębach i nikt ich nie używa.
źródło: własne/wyborcza.pl