Nawet teraz, kiedy o tym myślę, czuję drżenie całego ciała. To, co się wydarzyło, jest dla mnie niepojęte. Oszukaliśmy przeznaczenie, jakbyśmy urodzili się po raz drugi. To wszystko rozegrało się za naszymi plecami, a mogło to być przecież nasz samochód. Mogliśmy być na miejscu tych ludzi… – mówi pani Kasia, świadek tragicznego karambolu, który miał miejsce pod Gdańskiem. Razem z synem i wnukiem wracali z meczu ukochanej Lechii Gdańsk, gdy tragedia rozegrała się dosłownie kilka metrów za nimi. O tej makabrycznej sytuacji opowiedziała nam wstrząsające szczegóły.
DRAMATYCZNY KARAMBOL
18 października w Borkowie pod Gdańskiem doszło do przerażającego karambolu, w którym uczestniczyło 21 samochodów, w tym trzy ciężarówki. Dwa osobowe auta całkowicie spłonęły, a na miejscu zginęły cztery osoby – w tym dzieci, które wracały z meczu Lechii Gdańsk z Legią Warszawa. Rannych zostało również 15 osób. Zmarłe dzieci miały od 7 do 12 lat, a dwoje z nich to rodzeństwo.
W sprawie tragedii policja zatrzymała 37-letniego kierowcę ciężarówki, która wbiła się w stojące w korku samochody. Mężczyzna usłyszał zarzut sprowadzenia katastrofy w ruchu lądowym i grozi mu do 15 lat więzienia. Policjanci prowadzą obecnie poszukiwania świadków i dowodów związanych z tym zdarzeniem.
ŚWIADEK TRAGEDII
Pani Kasia wraz z rodziną był na trasie S7 w chwili wypadku. Jechali kilkaset metrów przed miejscem, w którym doszło do kolizji. Wracali z meczu, wybierając drogę przez tunel pod Martwą Wisłą w nadziei na łatwy powrót. Niestety, w Borkowie utknęli w potężnym korku, spowodowanym robotami drogowymi oraz przejazdem ponadgabarytowego transportu, prawdopodobnie z elementami do wiatraków.
– Ruch zamknięto dla ich przejazdu, utworzył się ogromny korek. Czekaliśmy około piętnastu minut, aż nas przepuszczą. Kiedy ruszyliśmy, po przejechaniu zaledwie kilkuset metrów znów trzeba było się zatrzymać. Wtedy w lusterku zobaczyłam wielką kulę ognia. Krzyknęłam do syna – relacjonuje pani Kasia.
Na początku myśleli, że to samochód się zapalił od przegrzania. Syn wybiegł, by sprawdzić, czy ktoś potrzebuje pomocy, a wrócił przerażony, relacjonując, że doszło do strasznego wybuchu. Pani Kasia nie potrafi opisać, jak wielką traumę to wydarzenie wniosło w życie jej rodziny.
POSZUKIWANIE ŚWIADKÓW I DOWODÓW
Wciąż są wstrząśnięci. – Mogliśmy być na miejscu tych ludzi. Też wracali z meczu. Ta myśl paraliżuje – dodaje. Policja prosi o pomoc w ustaleniu szczegółów tragedii. Szukają nagrań z kamer samochodowych, które mogły zarejestrować zdarzenie. Każdy, kto miał działającą kamerę i jechał tą trasą miedzy 23:00 a 23:20, może pomóc w wyjaśnieniu sprawy.
– Prosimy o kontakt do kierowców posiadających kamery, którzy mogliby mieć istotne nagrania – apeluje rzeczniczka pomorskiej policji, kom. Karina Kamińska.
Tego rodzaju tragedie powinny skłaniać do refleksji nad bezpieczeństwem na drogach. Nawet chwila nieuwagi może prowadzić do nieodwracalnych skutków, a w obliczu tej tragedii trudno o jakiekolwiek słowa pocieszenia dla wszystkich zgromadzonych w tym fatalnym miejscu.