Czy motywacją Donalda Trumpa są jego własny egotyzm oraz brak kompetencji, co przejawia się w traktowaniu polityki jako formy działalności biznesowej? A może istnieje jakiś kompromat, który Rosjanie wykorzystują do szantażu, sprawiając, że amerykański lider zaczyna mówić głosem Władimira Putina i rosyjskiej propagandy? Może wszystko, co ostatnio dzieje się w kontekście Ukrainy, to skomplikowana strategia, której cel nas zaskoczy? To marnie wygląda, gdy musimy zadawać sobie takie pytania dotyczące przyszłości konfliktu na Wschodzie.
Niestety wydaje się, że nie ma innej opcji. Nie wierzę w teorie, wedle których Trump był kiedykolwiek agentem KGB i działa świadomie w interesie Rosji. Tego rodzaju założenie ignoruje możliwości, jakie mają amerykańskie służby wywiadowcze i wymiar sprawiedliwości. Oczywiście teorie spiskowe często mają logiczne wyjaśnienia, ale brak im przekonujących dowodów.
Wierzę natomiast, że przed objęciem urzędu Trump miał zamiar zakończyć konflikt wywołany przez Rosję – nie z pobudek humanitarnych czy geopolitycznych, lecz z próżności. „Donald Wspaniały”, człowiek, który zakończyłby wojenne zamieszanie w Ukrainie; dla kogoś z ego amerykańskiego prezydenta taki obraz byłby spełnieniem marzeń.
Niepewne negocjacje
Nie wiem, czy sytuacja, w której się znaleźliśmy, jest efektem zamierzonym czy niechcianym skutkiem działań Trumpa, ale tak czy inaczej Waszyngton rozpoczął rozmowy z Moskwą w trybie bezwarunkowym. Dało to Rosjanom możliwość dyktowania warunków. Wygląda na to, że wciąż posługują się starymi radzieckimi metodami, które zakładają eskalację żądań. Takie podejście, w końcu, znów przynosi rezultaty, z których Kreml się cieszy.
Rosjanie weszli do negocjacji bezczelnie i z ryzykiem, co może wynikać z ich mizernej wiedzy o rzeczywistości. Putin czuje się pewnie, wierząc, że zwycięstwo jest na wyciągnięcie ręki po kolejnych miesiącach osłabiania Ukrainy. Jego poczucie siły ostatnio rosło dzięki niewielkim, ale symbolicznie ważnym zdobyczom terytorialnym. Choć te osiągnięcia w lutym wyraźnie spowolniły, a rosyjskie dowództwo znów zawiodło.
Amerykańska słabość
Ukraińcy zyskują na sile, podczas gdy Rosjanie słabną, a Amerykanie zdają się tego nie dostrzegać. Jakby zapomnieli o technikach radzieckiej dyplomacji. Powody tej bezsilności można upatrywać w intelektualnych ograniczeniach ekipy Trumpa. Niezbadane formalności są wciąż na czołowej pozycji, a Amerykanie zdają się unikać konfrontacji. Oddawanie inicjatywy Rosjanom bez oporu? To wygląda co najmniej zaskakująco.
Trump jako wielki przedsiębiorca i wybitny negocjator to jednak mit. Nowojorski deweloper nie osiągnął sukcesu bardziej niż przeciętny inwestor, w związku z czym oczekiwania wobec niego były wyśrubowane. Rosjanie szybko obnażyli jego niekompetencje.
Twarda gra
W Waszyngtonie mogą być politycy gotowi do zdecydowanego działania, świadomi potęgi Stanów Zjednoczonych w obliczu słabości Rosji. Niestety, Trump w tym gronie się nie znajduje. I to on podejmuje kluczowe decyzje.
Trump uznał, że jest w trudnej sytuacji i niewiele może zdziałać. Rosjanie złożyli propozycję, która daje im przewagę, a Trump unika konfrontacji. Mimo że w jego rękach są argumenty, aby bronili Ukrainy, znowuż przeszacowuje sytuację, zapominając o twardej negacji tego, czego od niego oczekują.
Przyszłość Ukrainy
Rosja domaga się rewizji polityki bezpieczeństwa w Europie, co wykracza daleko poza sytuację wojenną. Słaba armia Ukrainy oraz brak międzynarodowych gwarancji nie napawają optymizmem. Gdyby Trump był dobrym negocjatorem, zdołałby wywrzeć presję na Putina, a zamiast tego oddaje pole w rozmowach.
Co jednak mogą z tego wynikać dla przyszłości Ukrainy? Jej determinacja do walki wydaje się niezłomna, lecz jeśli USA wycofa się z aktywnego wsparcia, sytuacja może stać się dramatyczna. Ukraina wie, że musi grać na wielu frontach, a Ameryka, choć istotna, nie jest jedynym instrumentem w ich orkiestrze.
Europa sama nie dopuści do układu, który przyniesie korzyści jedynie USA i Rosji. Choć odczuwamy frustrację wobec opieszałości europejskich liderów, kontynuują oni wsparcie dla Ukrainy, co daje nadzieję na stabilność w regionie. Sankcje nałożone na Rosję tylko potwierdzają, że kryzys gospodarczy w tym kraju pogłębia się.
W sytuacji, gdy Trump podejmuje decyzje, pozostaje żywić nadzieję, że w Waszyngtonie znajdą się rozsądni doradcy, którzy nauczą prezesa trudnej sztuki negocjacji, a między Stanami a Ukrainą wciąż utrzyma się pozytywny dialog. W końcu stawką jest nie tylko przyszłość Ukrainy, ale również stabilność regionu.
Źródło/foto: Interia