Justyna Steczkowska była gościem sobotniego wydania programu „Dzień dobry TVN” (22 lutego), w którym podzieliła się swoimi przygotowaniami do występu na 69. Konkursie Piosenki Eurowizji, który odbędzie się w szwajcarskiej Bazylei. Jak zdradziła, napotkała pewne trudności w komunikacji z organizatorami, co wzbudziło w niej obawy, ale nie brakuje jej determinacji.
Powrót po 30 latach
Piosenkarka będzie reprezentować Polskę na Eurowizji z utworem „Gaja”, co jest dla niej szczególnym powrotem po 30-letniej przerwie. Justyna, z pełnym entuzjazmem, opowiedziała o radości związanej z możliwością wystąpienia na tej prestiżowej scenie, dodając: „W zeszłym roku przegrałam jednym punktem, pomyślałam, że nic nie szkodzi. Fani zachęcili mnie, żeby jeszcze raz podnieść tę rękawicę.”
Wyzwania i nadzieje
Steczkowska ujawniała również, że jej wiek, 52 lata, odkłada na bok niektóre stereotypy i wpływa na jej podejście do życia. „Nie wszyscy wierzą, że 52-latka tak może. Nie wszyscy mają tyle siły i chęci w tym wieku” — zauważyła, podkreślając swoją determinację.
Piosenkarka intensywnie pracuje nad swoim występem, który ma zawierać efektowne uniesienie nad sceną. Niestety, organizatorzy Eurowizji nie podzielają jej wizji, co wywołuje frustrację. „Tomek, nasz producent, walczy o to, aby to się jednak udało. Cały czas te rozmowy idą jednak jak po gruzie” — relacjonowała.
Determinacja w obliczu trudności
Justyna z rozbawieniem dodaje, że nikt dotąd na Eurowizji nie wykonywał podobnych sztuczek, co czyni organizatorów opornymi na jej pomysły. „Ale wierzę, że skoro Polak potrafi, to Szwajcar nie potrafi?” — zakończyła z pewnością siebie.
Tuż po ogłoszeniu wyników, Steczkowska wpadła w euforię, a emocje, które jej towarzyszyły, były nie do opisania. Mimo nieprzespanej nocy, nie traci wiary i szansę na spełnienie swojego marzenia o Eurowizji traktuje jako wyzwanie, które ma szansę okazać się niezapomnianym przeżyciem. „Muszą nastąpić zmiany” — zasugerowała, mając w planach dalsze kierunki swoich działań.